Pomyślicie: "zwariował! Makowiec na sylwestra??".. Ba, dla niektórych nawet makowiec na Boże narodzenie jest czymś egzotycznym, nieznanym. U mnie w domu jednak, od kiedy tylko pamiętam, strucla z makiem gościła na stole i w Wielkanoc, i na Boże Narodzenie, i w sylwestra. Z myślą o ostatnim dniu roku, podczas przedświątecznych wypieków, specjalnie pieczemy więcej makowców, mrozimy, a gdy nadejdzie TEN dzień, jak dziś, po prostu go wyciągamy i możemy ponownie cieszyć się cudownym smakiem krucho-drożdżowego ciasta, skrywającego we wnętrzu wilgotną, pełną bakalii masę makową.
Kiedyś makowce były domeną mojej babci, potem pałeczkę przejęła mama. Do dziś pamiętam, jak wraz z babcią mieliliśmy mak, duuuużo maku, gdyż znaczną jego część wyjadałem wprost z miski, ot zmielony mak, a później, po dodaniu miodu i bakalii...wyjadałem go jeszcze więcej;))
Minęło parę lat, makowce zaczęła robić mama, maszynka do mielenia poszła w odstawkę. W domu zapanowała era 'masy makowej w puszce'. Wiadomo, smak już nie ten.. Choć muszę przyznać, wiodący producenci tych mas, w ciągu ostatnich lat, zrobili wielkie postępy. Ich początki nie były zachęcające, otwarta puszka 'na kilometr waliła strasznie intensywnym i wybitnie syntetycznym aromatem migdałowym', coś strasznego! Dziś jest inaczej, tegoroczne puszki był nawet całkiem całkiem..
Jasne jest jednak, że nawet najlepsza masa makowa z puszki nie ma się co równać z prawdziwą, pachnącą naturalną wanilią, własnoręcznie robioną, tą domową. Dlatego w tym roku postanowiłem 'zaszaleć';) Poza struclami mojej mamy, z pieca wyszły też dwie śliczne, równiutkie strucle mojego autorstwa:))
Z wyborem nadzienia nie miałem najmniejszych wątpliwości - wszak na mikołaja, Magda Gessler, na swoim facebookowym profilu podała przepis na masę makową swojej babci Ireny. Ja, wraz ze swoją fascynacją p. Magdą, nie mogłem nie spróbować tej masy. Co prawda, jak to zwykle bywa z jej przepisami, zapomniała dodać, kiedy dorzucić niektóre składniki, dlatego upchnąłem je według własnego uznania;)
Z ciastem też nie miałem większych dylematów..21 stron komentarzy, wychwalających przepis Zofii Nasierowskiej (podany na cin cinie) zrobił na mnie wrażenie...tak jak i gotowe ciasto zresztą.
Efekt przeszedł moje oczekiwania. Pyszne, miłe w obsłudze ciasto, aromatyczna, pełna bakalii, zyskująca z każdym dniem masa makowa. Genialne połączenie.
(Robiąc ciasto z całej porcji i masę makową z połowy, wyszły mi dwie długaśne strucle)
Moi drodzy,
życzę Wam udanej zabawy sylwestrowej, oraz szczęśliwego Nowego Roku, pełnego niezapomnianych chwil, spełnionych marzeń i samych pysznych, 'prawdziwych' smaków:)))
MAKOWIEC
Ciasto z przepisu na makowiec wg Zofii Nasierowskiej (za Joanną z cin cin)
*50 dag mąki tortowej
*6 dag drożdży (ja daję 5 dag)
*10 dag cukru - pudru
*1/2 szklanki kwaśnej, gęstej śmietany
*20 dag masła
*1 jajko
*3 żółtka
*otarta skórka z cytryny
*1/2 utłuczonej laski wanilii
*szczypta soli
Mąkę przesiać na stolnicę. Drożdże rozetrzeć z 2 łyżkami cukru -pudru, wymieszać ze śmietaną. Do mąki dodać resztę cukru, masło, posiekaną wanilię, przesiekać. Dodać rozmącone jajko, żółtka i śmietanę. Szybko zagnieść niezbyt ścisłe ciasto. Podzielić je na 2 części. Każdą rozwałkować na prostokąt, nałożyć masę makową i zwinąć.
Pergamin wysmarować masłem. Zwinięte strucle przenieść na pergamin i włożyć do podłużnych blaszek. Wstawić do piekarnika (120 stopni) nie domykając drzwiczek (zapomniałem uchylić, a i tak wszystko było ok). Jak podrosną (25 -30 min.) zwiększyć płomień do 180 stopni, zamknąć piekarnik i piec jeszcze 30 minut.
Przepis na masę makową podany przez Magdę Gessler
(w nawiasach moje adnotacje; cyt. za autorką)
*pół kilo niestęchłego i nie tureckiego maku. Niebieskiego polskiego maku
*litr mleka tłustego
*laska wanilii
*200 gr drobnych blond rodzynek
*50 gr rumu
*szklankę czarnej zaparzonej herbaty
*kieliszek amaretto
*pipetką odmierzona kropla zapachu migdałowego. Dozwolone do 2 kropli - nigdy więcej!
*Skórki smażonej pomarańczowej pełen kubek
*200 gr orzechów włoskich nie zjełczałych
*200 gr migdałów lekko zrumienionych, obranych
*skórka 4 cytryn umytych i otartych na najcieńszej tarce
*kogiel-mogiel z 6 żółtek - cukru szklanka
*6 białek na końcu ubitych z odrobiną soli
*Kostka masła
*szklanka miodu lipowego lub wrzosowego
Parzymy mak w mleku, czyli do wrzącego mleka wsypujemy cały mak. Dodajemy laskę wanilii przekrojona na pół wzdłuż. W tym czasie rodzynki wrzucamy do wrzącej herbaty z rumem, aby były miękkie i otwarte.
Kiedy mak będzie rozcierał się w palcach, wylewamy go na drobne sito.
Na patelni rozpuszczamy masło, aż do momentu, kiedy zacznie pachnieć orzeszkiem laskowym, wrzucamy na wielką patelnię zmielony (3 krotnie - cienkie sito) mak. Dodajemy wszystkie bakalie, skórki i miód (w tym momencie dodałem też aromat migdałowy - 1 kroplę!;). Rodzynki odsączamy z herbaty. Prażymy wszystko, aż zacznie pachnieć. Robimy kogiel-mogiel na puch i kiedy mak odstawiony z ognia ostygnie i będzie letni dodajemy kogiel-mogiel. Mieszamy dokładnie...
Ubijamy białka na sztywno i też dodajemy do całej masy makowej. (Na koniec wlałem 50ml amaretto). Już jest gotowy mak do makowca. Ma być rzadki - jak gęsta śmietana.