Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekolada. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekolada. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 lipca 2011

Na jagody...Malinowo-jagodowe-czekoladowe tartaletki



"Po co szukać jagód w lesie, skoro można iść na rynek i kupić??" Takie stwierdzenie słyszałem w swoim życiu nie raz.. Efekt? Nigdy w życiu nie byłem 'na jagodach'.. Mało tego..nigdy nie szukałem w lesie poziomek, czy jeżyn, a do zeszłego roku, grzybów..

No, nie byłem na jagodach.. Choć rok temu było blisko, kiedy to jadąc z M. leśną drogą zaproponowałem: Może się zatrzymamy i poszukamy jagód..
Tak też zrobiliśmy. Był jednak mały problem..ba, nawet kilka.. Żadne z nas nie wiedziało czy w tamtym lesie rosną jagody, czy jeszcze owocują, ani w ogóle jak takie jagodowe krzewinki wyglądają;))) Pospacerowaliśmy po lesie, powylegiwaliśmy się na polanie...i wróciliśmy do miasta, wstępując na targ po jagody;))) Tak zakończyła się nasza pierwsza jagodowa wyprawa..

Nie odpuściłem jednak tak łatwo.. Postanowiłem spróbować i w tym roku...przygotowując się jednak należycie! I tu z nieocenioną pomocą przyszła Kabamaiga.. Nie dość, że dzięki jej filmikowi dowiedziałem się, jak takie krzewinki wyglądają, to dzięki jej radom, uniknąłem bezmyślnej wyprawy do lasu w szortach i sandałkach.. Kabamaigo, dziękuję Ci bardzo:*

M. wypytała babcię gdzie znajdziemy jagody...i tak tydzień temu wsiedliśmy do samochodu i wyruszyliśmy do lasu oddalonego o ponad 60km w poszukiwaniu tych przepysznych fioletowych kuleczek!

Dzień był piękny, las uroczy, jagodzin mnóstwo, jagód...niewiele;) Tak właściwie to prawie w ogóle;) Tak...pół dnia spędziliśmy wytężając wzrok w poszukiwaniu jagódek, a znaleźliśmy ich raptem 30.. Cóż było robić..zapakowaliśmy się z powrotem, wstąpiliśmy do sklepu po gotowe ciasto francuskie..i upiekliśmy kilka rogalików.. O jagodziankach wypchanych po brzegi pysznym nadzieniem mogliśmy zapomnieć;)))



Dzisiejsze tarteletki chodziły za mną już od dłuższego czasu.. Gdy zobaczyłem je u Viri rok temu...to była miłość od pierwszego wejrzenia! Bo czy można się nie zakochać w czymś tak uroczym...i tak pysznym??

Nie oszukujmy się..to nie są ciastka z rodzaju "O Boże..Goście idą, a ja nie mam nic do kawy!". Przygotowanie poszczególnych elementów zajmuje trochę czasu, ale widząc i próbując efekt finalny, nie żałuję ani minuty spędzonej nad nimi..

W przepisie zmieniłem dwie rzeczy.. Jeżyny zastąpiłem jagódkami, jako że moja bezgraniczna miłość do niech, nie pozwoliła mi uczynić inaczej...jak i zastąpiłem malinowy krem muślinowy szybkim, jagodowym kisielem home-made;) Chciałem w ten sposób uzyskać ten piękny fioletowy kolor, skrócić trochę czas przygotowywania, jak i odjąć choć kilka kalorii;)))

Całość jest po prostu FENOMENALNA!!!!!!! Viri - mistrzowska kombinacja! Dzięki Ci bardzo:)



Malinowo-jagodowe-czekoladowe tartaletki (przepis za Viri, z drobnym, własnymi zmianami)

kruche ciasto czekoladowe:
  • 75 g miękkiego masła
  • 45 g cukru pudru
  • 1 łyżka cukru z prawdziwą wanilią
  • 30 g jajek
  • szczypta soli
  • 100 g mąki pszennej tortowej
  • 35 g gorzkiego kakao
Zmiksować masło i cały czas je miksując dodawać pozostałe składniki. Dokładnie wyrobić ciasto, uformować je w kulę, lekko spłaszczyć i owinięte w folie spożywczą włożyć do lodówki na godzinę. Następnie ciasto rozwałkować, wyłoży nim foremki do tartaletek (u mnie 7). Na cieście położyć krążek z papieru do pieczenia i wsypać na to fasolki/ryż. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 170 stopni C i piec 10 - 12 minut. Zdjąć papier i fasolki i piec jeszcze 5 - 8 minut. Wystudzić.


ganache czekoladowy:
  • 115g śmietanki kremówki
  • 125g czekolady mlecznej
Posiekać czekoladę. Śmietankę zagotować i zalać czekoladę. Wymieszać dokładnie aż do całkowitego rozpuszczenia czekolady. Schłodzić w lodówce.


biszkopt czekoladowy:
  • 200 g białek
  • 120 g cukru
  • 100 g żółtek
  • 50 g mąki pszennej
  • 50 g mąki ziemniaczanej
  • 30g gorzkiego kakao
Ubić białka z cukrem na sztywną pianę przy pomocy miksera. Dodać żółtka i zacząć lekko mieszać całość przy pomocy trzepaczki. Po trochu dodawać przesiane mąki i kakao. Gładkie ciasto wyłożyć na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Wyrównać całość szpatułką. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni C i piec 10 minut. Wystudzić.



syrop:
  • 300g wody
  • 150g cukru
  • 1 łyżka ekstraktu waniliowego
  • 2 łyżki likieru czekoladowego (u mnie Bailey's)
Zagotować wodę z cukrem. Zdjąć z ognia, dodać ekstrakt i alkohol. Ostudzić.


mus:
  • 750g serka mascarpone
  • 500ml śmietanki kremówki 30%
  • 200g cukru pudru
  • 5 listków żelatyny
  • 300g świeżych malin
  • 300g świeżych jeżyn (u mnie jagódki)
Żelatynę namoczyć, następnie rozpuścić w kąpieli wodnej. Serek zmiksować z ubitą śmietaną i cukrem. Do żelatyny dodać kilka łyżek masy serowej, zamieszać. Przelać do pozostałego kremu i zmiksować. Większą część kremu wylać do dużej formy wyłożonej
papierem do pieczenia, powciskać równomiernie owoce, wylać drugą część i schłodzić.


Polewa jagodowa:
  • 100g jagód
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 15g cukru demerara
  • 25ml wody
  • płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
Wszystkie składniki wrzucić do rondelka. Rozgnieść jagody widelcem, zagotować. Gotować ok 1.5 - 2 minuty. Przetrzeć przez sito. Wystudzić.



Montaż tartaletek.
Przy pomocy metalowej, okrągłej foremki z biszkoptu powycinać krążki wielkości tartaletek (wewnątrz). Korpusy z ciasta przy pomocy pędzelka wysmarować wewnątrz (dno i boki) ganache czekoladowym. Krążki biszkoptu zanurzyć w syropie, włożyć do wnętrza korpusów z ciasta. Wierzch posmarować ganache. Przy pomocy tej samej okrągłej foremki powycinać krążki z zastygniętego kremu z mascarpone. Ułożyć je na tartach. Polać je polewą i wygładzić wierzchy. Ozdobić owocami i listkiem melisy. Schłodzić w lodówce przez godzinę.

niedziela, 20 lutego 2011

Tort czekoladowy..najczekoladowszy z czekoladowych;)))




Ufff.. Już myślałem, że nie zdążę, że tegoroczny Czekoladowy Weekend odbędzie się beze mnie..ale udało się:)))

Po zeszłorocznym debiucie w tej przepysznej akcji, kiedy to zajadałem się 'zdrowszą' wersją tradycyjnych wypieków (tj. intensywnie czekoladowym ciastem z burakiem, jak i Witaminowym brownies), w tym roku postanowiłem zaszaleć i zaprezentować Wam wypiek z kategorii tych 'zakazanych', niezdrowych i barrrdzo kalorycznych, które swój krzywdzący wpływ na naszą linię rekompensuje obłędnym smakiem i MEGA 'czekoladowością';))) Wszak ponad pół kilograma czekolady robi swoje..

Przedstawiam Wam: tort czekoladowy:)))



Tort niezwykły, dla mnie i mojej 'kariery' kuchennej - przełomowy.

Zawsze słyszałem "Po co próbować nowy, niepewny przepis? A nóż nie wyjdzie. Lepiej skorzystać z tego sprawdzonego..". A ja głupi, zamiast się zbuntować, piekłem wciąż tego samego murzynka (nota bene dziś, przez to młodzieńcze 'przesycenie', na murzynka patrzeć w ogóle nie mogę;)) Pewnego dnia powiedziałem jednak "Basta!", upiekłem ten tort...i...gadka się skończyła;)) Tort oczarował wszystkich! Myślę, że pomimo moich wcześniejszych, pysznych wypieków, dopiero to ciasto przekonało moją rodzinkę, że piec to ja naprawdę potrafię;))) Wreszcie zaufano w moje możliwości i pozostawiono wolną rękę w wyborze przepisów;)

Od tamtego momentu, tort czekoladowy gości na naszym stole raz w roku, co roku. W każdą Wigilię. Ja jednak postanowiłem go przygotować i teraz, z okazji czekoladowego święta. Dlaczego? To proste...gdy pada hasło 'ciasto czekoladowe', przed oczyma ukazuje mi się właśnie to! Dla mnie to esencja czekoladowości.

Każdy kęs tego tortu, to czysta rozkosz dla podniebienia. Chwila zapomnienia, która trwa..i trwa..i trwa.. Bo ciacho, przez swoje bogactwo, jest bardzo sycące. Nie można zjeść go za dużo na raz, za to już malutki kawałeczek daje nam tyle radości, iż nic więcej nam nie potrzeba.

Ciasto, intensywnie czekoladowe, wilgotne, takie...mięsiste, przełożone słodkim kremem z białej czekolady. Całość schowana pod leciutką śmietankowo-czekoladową kołderką.. CUDO!!!!

Gorąco Wam go polecam!



TORT CZEKOLADOWY
(za: Kuchnia, grudzień 2003; w nawiasach uwagi własne;))

CIASTO:
1,75 szklanki mąki pszennej
2 szklanki cukru
100g masła
2 jaja
1/4 szklanki kakao
125g gorzkiej czekolady
1,5 szklanki mleka
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
2 łyżeczki esencji waniliowej

do nasączenia: 4 łyżki Amaretto

KREM:
3 szklanki śmietanki 36-procentowej
50g masła
500g białej czekolady
2 łyżeczki esencji waniliowej
1/2 łyżeczki esencji migdałowej



Ciasto: dwie tortownice o średnicy 23 cm wysmarować masłem i wyłożyć na spodzie papierem do pieczenia.
Czekoladę roztopić (w kąpieli wodnej lub ostrożnie w mikrofalówce), lekko przestudzić. Do dużej miski przesiać mąkę, kakao, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną i sól.
W drugiej misce, mikserem ubić masło z cukrem. Nadal ubijając, stopniowo dodawać czekoladę i esencję waniliową, a następnie po 1 jajku.
Mąkę z dodatkami podzielić na trzy porcje i dodawać do masy na przemian z porcjami mleka.
Masę rozłożyć do tortownic i piec ok 35 minut w temp. 180stC. Sprawdzić, czy ciasto jest upieczone, nakłuwając je patyczkiem.
Ciasto ostudzić, ostrym nożem odciąć od brzegów tortownicy, wyjąć i zdjąć z niego papier.
(Zamiast pieczenia ciasta w dwóch tortownicach, polecam upiec całość w jednej - piec wtedy ok.45-50 min, a po wystudzeniu przekroić na dwa blaty. Dzięki temu ciasto jest bardziej wilgotne, i takie...bardziej czekoladowe)

Krem: 3/4 szklanki śmietanki podgrzewać na małym ogniu z masłem, aż masło się roztopi. Zdjąć z ognia, dodać posiekaną białą czekoladę i mieszać trzepaczką, aż powstanie gładka masa (mi zawsze po trzeciej czekoladzie masa stygła tak bardzo, że reszta nie chciała się już roztapiać. Wtedy umieszczam masę na ok 1 min na minimalny ogień, stale mieszając). Dodać esencję waniliową.
Odlać 1,5 szklanki masy do miseczki, przykryć i chłodzić 2 godz.
Resztę masy ostudzić w temp. pokojowej.
Pozostałą śmietankę ubić, dodając pod koniec esencję migdałową. Do bitej śmietany w trzech porcjach dodać ostudzoną do temp. pokojowej masę czekoladową. Chłodzić ok 2h.

Składanie: Oba krążki ciasta nasączyć Amaretto. Jeden z nich ułożyć na paterze i posmarować schłodzonym kremem z białej czekolady. Przykryć drugim krążkiem i posmarować bitą śmietaną z masą czekoladową. Tort chłodzić 1 godz. (choć najlepiej przygotować go dzień wcześniej)

środa, 9 lutego 2011

Mozart, Herme i ja...czyli wielkie świętowanie - 1. urodziny:))



Po prostu nie mogę w to uwierzyć.. Wciąż z osłupieniem wpatruję się w datę pierwszego wpisu.. I nie chce być inaczej.. Wszak dokładnie rok temu, dokładnie o godzinie 15.51, na blogu, na moim blogu pojawił się pierwszy post..

Pomyślicie "Phi, rok minął, a napisał raptem mizerne 48 postów.. I czym się tu tak chwali?" I wiecie co? Macie rację.. Wiem, wynik na kolana nie powala, ale ja i tak jestem dumny i cieszę się, z każdego z tych wpisów.
Wraz z początkiem każdego miesiąca obiecuję sobie, że będę bardziej aktywny, że będzie mnie tu, na blogu, więcej.. Tiaa, obiecanki-cacanki. Rzeczywistość tj. permanentny niedoczas, raz dwa weryfikuje moje mrzonki o licznych, długaśnych wpisach, z wyjątkowymi recepturami, okraszonymi apetycznymi zdjęciami;)))
Jest to co jest;))

Dlatego tym bardziej dziękuję Wam bardzo, za każdy dzień, który spędziliśmy 'razem', za każdy Wasz komentarz, za każde Wasze odwiedziny. Strasznie dużo to dla mnie znaczy. Niesamowite, jak kilka Waszych ciepłych słów, potrafi wyrwać mnie ze złego nastroju, skutecznie wywołując na mojej twarzy szczery uśmiech:)) Dziękuję Wam, że jesteście, i mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć w dalszych kulinarnych podbojach:))



Jak na przykład w tym dzisiejszym.. W końcu pierwsze urodziny zobowiązują. Długo zastanawiałem się czym uświetnić tę okazję..przewertowałem niezliczoną ilość książek, przejrzałem jeszcze większą ilość stron w necie...aż w końcu znalazłem!

Tort Mozart autorstwa Pierre Herme..to brzmi dumnie;))

Nie muszę Was chyba przekonywać, iż ten deser, to prawdziwa uczta dla Waszych zmysłów. Wszak każdy przepis Herme, dostarcza niezapomnianych doznań.

Trzy blaty kruchego, cynamonowego ciasta, przełożone intensywnie czekoladowym musem, z zatopionym kawałkami karmelizowanych jabłek...genialne połączenie smaków i aromatów!



TORT MOZART

(wg przepisu Pierre Herme znalezionego tutaj;))

Cynamonowe kruche ciasto:
*200g masła w temp. pokojowej
*40g cukru pudru
*35g zmielonych migdałów
*8g mielonego cynamonu
*2 żółtka ugotowane na twardo
*1 łyżka ciemnego rumu
*szczypta soli
*1g proszku do pieczenia
*200g mąki

Jabłkowy wsad:
*200g jabłek Granny Smith
*15g masła
*1/2 łyżeczki cynamonu
*20g cukru (u mnie dark muscovado)
*3 łyżki ciemnego rumu

Mus czekoladowy:
*250g gorzkiej czekolady (u mnie 70% Lindt)
*70g creme fraiche
*1 laska cynamonu
*6 białek
*40g cukru

Wykończenie:
*100g gorzkiej czekolady, posiekanej na wiórki
*1/4 jabłka, pokrojonego w cienkie plasterki, natartego sokiem z cytryny
*kakao do posypania
*2 laski cynamonu do ozdobienia

WYKONANIE:

Kruche ciasto:
1. Masło ucierać mikserem, aż będzie kremowe. Dodać cukier puder, zmielone migdały, cynamon, żółtka przetarte przez sito i sól. Ucierać, aż wszystkie składniki dobrze się połączą.

2. Dodać rum i proszek do pieczenia, dobrze wymieszać. Dodać mąkę, miksować używając funkcji 'pulse', aż całość utworzy kulę

3. Ciasto podzielić na trzy równe porcje, owinąć w folię spożywczą i schować do lodówki na 3-4 godziny.

4. Wyjąć ciasto z lodówki. Każdą porcję rozwałkować na dysk o średnicy ok. 22cm. i 3-4mm grubości. (najlepiej robić to od razu na papierze do pieczenia, żeby uniknąć przenoszenia delikatnego ciasta)

5. Dyski ponakłuwać widelcem, schować do lodówki na ok 30 minut.

6. Rozgrzać piekarnik do 180stC. Piec krążki ok 15-20 minut, aż ciasto się zezłoci. Bardzo ostrożnie wyjąć z piekarnika i zostawić do ostygnięcia na płaskiej powierzchni. (Uwaga! Ciasto jest naprawdę bardzo delikatne)

Jabłkowy wsad:
1. Jabłka obrać, pokroić w kostkę (moja rada: co najmniej 1-centymetrową). W rondlu rozgrzać masło, dodać jabłka, cynamon i cukier. Chwilę karmelizować, aż jabłka będą miękkie ale ciągle zwarte. Dodać rum i podpalić (albo po prostu dodać i smażyć, aż jabłka go wchłoną). Odstawić do ostygnięcia.



Mus czekoladowy:
1. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Odstawić. Do rondla wrzucić creme fraiche i laskę cynamonu, doprowadzić do wrzenia. Usunąć cynamon, wlać śmietanę do czekolady. Wymieszać i ubijać, aż masa osiągnie temperaturę pokojową.

2. Białka ubić na pianę dodając cukier w dwóch porcjach. Ostrożnie wmieszać 1/4 do czekolady. Dodać resztę piany, delikatnie wymieszać. Ostrożnie wmieszać skarmelizowane jabłka.

3. Na czymś płaskim (np. duża deska do krojenia pokryta papierem do pieczenia) postawić okrąg cukierniczy o średnicy 22cm. Bardzo ostrożnie umieścić w nim pierwszy cynamonowy dysk. Pokryć połową musu. Przykryć drugim krążkiem, pokryć resztą musu. Przykryć trzecim krążkiem.

4. Schłodzić w lodówce przez 1,5-2godz. aż mus zastygnie. Godzinę przed podaniem, wyjąć i wykończyć.

5. Usunąć okrąg cukierniczy. Używając szerokiej łopatki, ostrożnie rozsmarować wysterczający mus, aby dokładnie pokryć boki tortu. Wierzch posypać kakao, boki obsypać wiórkami czekolady. Ułożyć na torcie plasterki jabłka, udekorować korą cynamonu.

niedziela, 16 stycznia 2011

Piernik z guinnessem Nigelli...



...bo czasem już tak jest... Marzysz o tym, czekasz niecierpliwie, przygotowujesz się..dniami, miesiącami, nawet latami...

Jedna chwila...
Jedna decyzja niezależna od Ciebie i wszystko się wali...

Próbujesz działać, ratować swoje marzenia...bezskutecznie...

Smutek, żal, zawiedzenie...



Ciacho, mimo że na dłuższą metę nieskuteczne, choć na chwilę pozwala oderwać się, uśmiechnąć, zapomnieć..



Miękki, aromatyczny, przełożony własnymi powidłami, oblany gruuubą warstwą czekolady... Do tego..ekspresowy...

PIERNIK Z GUINNESSEM
(za "Kuchnia" Nigella Lawson)

*150 g masła plus trochę do natłuszczenia foremki
*300 g golden syrup (połowę zastąpiłem miodem)
*200 g cukru trzcinowego muscovado
*250 ml piwa Guinness
*2 łyżeczki mielonego imbiru
*2 łyżeczki mielonego cynamonu
*1/4 łyżeczki mielonych goździków
*300 g mąki pszennej
*2 łyżeczki sody oczyszczonej
*300 ml kwaśnej śmietany
*2 jajka
*(od siebie dodałem 2 łyżki posiekanej kandyzowanej skórki pomarańczowej, czubatą łyżkę kakao + dodatkowe 2 łyżki miodu)

kwadratowa foremka o boku 23cm

Rozgrzej piekarnik do 170stC. Kwadratową foremkę wyłóż folią aluminiową i wysmaruj masłem.
Włóż masło, cukier, (kakao), imbir, cynamon i mielone goździki do rondla, wlej do niego syrop i guinnessa i roztop wszystko na małym ogniu na jednolitą masę.

Zdejmij rondel z ognia i wmieszaj sodę oraz mąkę.

Wymieszaj kwaśną śmietanę z jajkami, dodaj do masy, utrzyj na gładkie ciasto. (Wmieszaj skórkę).

Przelej do przygotowanej foremki i piecz przez 45 minut. Odstaw do ostygnięcia.

(Ciasto upiekłem w większej formie, po ostygnięciu wyciąłem okrągłe mini-blaty, przełożyłem powidłami śliwkowymi, i pokryłem gruuubą warstwą czekolady stopionej z odrobiną śmietanki. Całość posypałem kandyzowaną skórką pomarańczową i suszoną żurawiną)

piątek, 3 września 2010

Lubię...oj lubię..Fudge Truffle Cheesecake (sernik czekoladowy)


W blogosferze buszuje nowa zabawa "Lubię...". Większość z Was już pewnie ją zna, większość już zapewne stworzyło swoje własne Top-listy. Dziś przyszedł czas na mnie:))
Do zabawy zaprosiły mnie Nicole, Ola, Lo oraz Majanka.. Dziękuję Wam bardzo:)))

Oto moje TOP 10:

Lubię spędzać czas z M., moją very-very-best-friend, która dzielnie znosi moje dziwne, czasem szalone i absurdalne pomysły, która nie patrzy na mnie krzywo, gdy jak mantrę powtarzam: 'poróbmy coś aktywnego';))) Kocham ją za to:))

Lubię, siedząc nad stertą książek, zawalony nauką myśleć "co by było gdyby..co by było gdybym tak rzucił medycynę??"..i snuć wizję swojego idyllicznego życia, bez podręczników, bez nauki, bez kolokwiów..

Lubię dostawać to, na co mam ochotę, w chwili, gdy tego chcę;)) Choćby miało to np. oznaczać dziesiątki telefonów do wszystkich lokalnych piekarni, bom będąc na wakacjach, niedzielnym popołudniem zapragnął świeżutkiej drożdżówki..

Lubię...planować. Co wieczór, leżąc w łóżku, ustalam własne menu na następny dzień; wychodząc z domu, mam już w głowie cały 'plan podróży', co, gdzie, kiedy; przed rozpoczęciem nauki zawsze liczę ilość stron (odejmując ilustracje;)) do opanowania, ustalając wcześniej, godzinę zakończenia pracy;), idąc do centrum handlowego wiem, do których sklepów wejdę, w jakiej kolejności je obskoczę itd itp...ale...

..lubię, gdy rzeczywistość miło mnie zaskakuje, gdy nieoczekiwanie wkrada się w mój plan coś nowego, coś co burzy mój cały zaplanowany porządek.

Lubię amerykańskie seriale.. Zarówno te 'branżowe' (np. dr House), jak i te bardziej 'głupkowate' niczym Gossip Girl;))

Lubię...kręcić bioderkami i wginać swoje ciałko w rytmie Madonny, czy Lady Gagi;))

Lubię książki wszelakie; czytać, oglądać, wertować, wąchać..

Lubię
buszować po sklepach z ciuchami, godzinami przechadzać się między wieszakami, oglądać, przymierzać, kupować.. A najbardziej kocham ten moment, kiedy wchodząc do sklepu, już z daleka, widzę uśmiechające się i machające do mnie rureczki, im węższe, tym lepsze;))

No i wreszcie.. Lubię, bardzo lubię, ba!, uwielbiam pieczone serniki...tak jak i ten pyszny Fudge Truffle Cheesecake..o którym niżej;))

Do dalszej zabawy zapraszam najnowszych 'durszlakowiczów', gdyż chętnie dowiem się czegoś więcej o 'nowych' uczestnikach naszej społeczności;)))

Kawę
Ozzie
Pat
Jagienkę
EVE
Baaaranka
Gruszkę z fartuszka
Kaligulę
Justin&Dorothy
Wegan

No ale wracając do ciacha..



Przepis na nie znalazłem szukając inspiracji na smaczne wykorzystanie puszki słodkiego mleka skondensowanego zalegającego w spiżarni.. Widziałem kilka ciekawych propozycji, do wypróbowania w przyszłości, ale żadna nie była tą, na którą miałem w danej chwili ochotę.
Już chciałem spałaszować jeden z moich ulubionych smakołyków tj. 'Skondensowane mleko słodzone, wyjadane łyżką prosto z puszki';)) gdy zobaczyłem ten serniczek. A jako że na sernik mam ochotę zawsze i wszędzie, klamka zapadła..

I absolutnie nie żałuję tej decyzji. Sernik jest pyszny!! Jest intensywnie czekoladowy, u mnie z delikatną, pomarańczową nutą w tle, ma przecudną konsystencję, tak inną, niż 'tradycyjne' serniki..

Polecam..




FUDGE TRUFFLE CHEESECAKE (SERNIK CZEKOLADOWY)

(Tortownica o średnicy 24 cm)
(przepis z moimi drobnymi zmianami np. fantastycznego przepisu Joanny)

Masa serowa:
*300g gorzkiej czekolady (u mnie 2xLindt 70%, 1xLindt Orange Intense)
*700g sera śmietankowego (użyłem Piątnicy)
*440g słodzonego mleka skondensowanego
*4 duże jajka
*2 płaskie łyżki mąki
*2 łyżki ekstraktu waniliowego

Składniki masy (oprócz czekolady) powinny mieć pokojową temperaturę.
Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej, przestudzić.

Oprócz powyższych, przygotować kilka kartek z gazet typu Wyborcza. Są one potrzebne do owijania tortownicy z sernikiem. Kolorowe czasopisma i gazetki reklamowe się nie nadają! Muszą to być zwykle, codzienne, miękkie szmatławce! Zmoczone łatwo chłoną wodę i potem ją oddają w postaci pary wodnej. Dzięki temu ciasto pozostaje wilgotne, nie pęka na wierzchu i łatwo odchodzi od ścianek tortownicy. Para wodna z mokrych gazet spełnia poniekąd rolę kąpieli wodnej.

Przygotować gazety: kartkę złożyć wzdłuż na pół i jeszcze raz na pół. To samo zrobić z drugą kartką. Przygotowane opaski włożyć do miski napełnionej zimną wodą . Położyć na nich coś ciężkiego, by nie wypływały.
Piekarnik nagrzać do 250 stopni.

Ser zmiksować z mlekiem skondensowanym na gładką masę. Dodać roztopioną czekoladę, mąkę, ekstrakt waniliowy i jajka (po jednym). Miksować krótko, na małych obrotach, tylko do połączenia składników!
Masę serową wylać do formy. Tortownicę postawić na blasze do pieczenia. Boki owinąć przygotowanymi mokrymi opaskami z gazety. Wstawić ciasto do nagrzanego do 250 stopni piekarnika na 10 minut, po czym wyjąć. Nie bać się, nie opadnie! Piekarnik wystudzić do 160 stopni. Opaski zdjąć i jeszcze raz namoczyć w wodzie. Ponownie owinąć formę i wstawić do piekarnika na około 50 minut. Po wyjęciu z piekarnika studzić około 10 minut, po czym ostrożnie zdjąć obręcz tortownicy. Wystudzić całkowicie ciasto, a potem wstawić do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na cała noc.

niedziela, 23 maja 2010

Brioszki czekoladowe z kremem waniliowym WP#74


Już od dłuższego czasu przyglądam się zmaganiom w Weekendowej Piekarni.. Nigdy jednak nie załapałem się na wspólne pieczenie, a to z braku czasu, a to z powodu innych, wcześniej zaplanowanych wypieków..

Jednak, gdy tylko zobaczyłem przepis wybrany przez Viridiankę, na tę edycję WP, nie mogłem się powstrzymać, musiałem upiec te pyszne brioszki. Wszak Viri wybrała dobrze mi znany przepis, i tak baaardzo przeze mnie lubiany;)) Jeszcze tego samego dnia pobiegłem do sklepu po wszystkie niezbędne składniki, a w piątek, zaraz po powrocie z zajęć, zabrałem się, za robienie ciasta, aby móc cieszyć się smakiem tych fantastycznych, maślanych bułeczek, podczas sobotniego śniadania.

Kto robił już te drożdżówki, wie zapewne, że praca z tym ciastem do najłatwiejszych nie należy.. Wgnieść taką ilość masła nie jest prostą sprawą..za to jaką relaksującą;)




Wczorajszy poranek, w pełni wynagrodził mi jednak trudy związane z wyrabianiem ciasta. Gdy osłaniając żaluzje, oślepiło mnie 'wściekle' świecące słońce na bezchmurnym niebie, od razu poczułem takiego kopa, że już dwie godziny później siedziałem na ogródku zajadając się pysznymi drożdżówkami.
Czy możecie wyobrazić sobie lepsze rozpoczęcie dnia, niż cieplutkie, słodkie briosze, jedzone na trawce, w gorący, słoneczny poranek?? Bo ja nie...tym bardziej teraz, widząc za oknem szare, zachmurzone niebo i liście drzew uginające się od ciężaru kropel wody...

Viri, dzięki wielkie za wybór tych pysznych bułeczek..dzięki nim, i otaczającej aurze miałem wczoraj wspaniałe, iście wiosenne śniadanko;)))

(przepis za Gospodynią tej edycji WP)



UWAGA: Ciasto i krem przygotowujemy w dzień poprzedzający pieczenie, ciasto musi spędzić w lodówce 12 godzin.

przepis podaję za Asią z Kwestii Smaku, z moimi drobnymi zmianami w nawiasach

BRIOSZKI CZEKOLADOWE Z KREMEM WANILIOWYM


składniki na 24 małe lub 16 większych sztuk

ciasto:

* 2 łyżeczki suchych drożdży instant
* 2 łyżki ciepłej wody
* 500 g mąki
* 50 g cukru
* 1 i 1/2 łyżeczki soli (ja dałam 1 łyżeczkę)
* 5 jajek
* 350 g niesolonego masła, bardzo miękkiego (ja swoje zmiększam pozostawiając przez noc w temp. pokojowej, dobrej jakości masło nie jest jednak na tyle miękkie nawet po tym czasie, więc warto potem przez 10-20sek ocieplić je w mikrofali - ale nie rozpuszczać!)

krem Pâtissière:

* 250 ml mleka
* 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
* 3 żółtka
* 50 g cukru (polecam użyć cukru z prawdziwą wanilią)
* 2 łyżki mąki ziemniaczanej (polecam zwiększyć ilość do 3-4, by krem był gęstszy i nie wypływał podczas rośnięcia oraz pieczenia bułeczek)

dodatkowo:

* 120 g posiekanej ciemnej czekolady deserowej
* 1 roztrzepane jajko z łyżką mleka na glazurę

Ciasto: Drożdże wymieszać z ciepłą wodą i odstawić na 10 - 15 minut (po tym czasie drożdże powinny się spienić, jeśli nic się nie dzieje, należy powtórzyć z innymi drożdżami). Do dużej miski przesiać mąkę, dodać rozpuszczone w wodzie drożdże, cukier, sól i 3 jajka. Składniki wymieszać drewnianą łyżką. Stopniowo dodawać pozostałe 2 jajka, wyrabiając ciasto ręką. Wyrabiać przez około 10 minut aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Można też wyrabiać mikserem, specjalnym hakiem do ciasta drożdżowego, początkowo na wolnych obrotach, później zwiększyć do średnich.
Stopniowo dodawać masło, po dwie łyżki, mieszając lub miksując. Szybko dodawać kolejne 2 łyżki masła, jak tylko poprzednie zmiesza się z ciastem. Miskę przykryć przeźroczystą folią i odstawić w ciepłe miejsce bez przeciągów, do czasu aż podwoi swoją objętość, na około 1 i 1/2 do 2 godzin. Uderzyć pięścią w ciasto, ponownie przykryć i wstawić do lodówki na noc.


Krem: Zagotować mleko w rondlu. W plastikowej misce ubić mikserem żółtka z cukrem, następnie zmiksować z mąką ziemniaczaną. Stopniowo dolewać gorące mleko, ciągle miksując. Przelać do rondla i zagotować. Gotować na średnim ogniu przez około 2 minuty lub dłużej, ciągle miksując. Zdjąć z ognia, wymieszać z ekstraktem z wanilii i przelać do czystej miski. Przykryć i schłodzić w lodówce.


Ciasto rozwałkować na lekko posypanej mąką powierzchni, na prostokąt o wymiarach około 30 x 45 cm, cienki na 1/2 cm. Rozsmarować zimny krem na powierzchni ciasta, posypać kawałeczkami czekolady. Złożyć krótsze boki ciasta do środka, tak aby spotkały się pośrodku, przekroić ciasto w tym miejscu na dwie części. Każdą połówkę pokroić w poprzek na 12 pasków (lub 8). Ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, w odległości 2 cm od siebie. Luźno przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia na około 1 i 1/2 godziny.
Piekarnik nagrzać do 190 stopni. Wierzch ciasta posmarować lekko roztrzepanym jajkiem. Piec na złoty kolor przez około 15 - 20 minut. Studzić na blasze ustawionej na metalowej kratce.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Mazurek czekoladowy...



"Jeśli się boisz, że nie potrafisz upiec staropolskiej baby czy sernika, weź się za mazurek. To najprostsze ciasto świata jest wyjątkowo wdzięczne, po prostu nie da się go zepsuć."

Takie słowa przeczytałem kiedyś w wielkanocnym dodatku do GW, z cyklu 'Kulinarny Atlas Świata'..

Ale czy tak jest oby na pewno???

Z własnego doświadczenia wiem, że nie;))

Mogę powiedzieć, że jestem kulinarnym samoukiem. Pieczenie, gotowanie - sam poznawałem ich tajniki. Od zawsze uwielbiałem oglądać książki kucharskie (nieco później zacząłem je także czytać;)). Od zawsze marzyłem, żeby przygotowywać takie cuda, jakie tam widziałem. Dlatego też, gdy zaczynałem swoje kucharzenie, wiedziałem do czego dążę...i w teorii wiedziałem jak to osiągnąć. Rzeczywistość nie była jednak taka piękna...

W kwestii 'pichcenia' raczej nigdy nie zwracałem się z radą do mamy, czy babci. Zawsze mówiłem "JA SAM".. Ich ewentualne uwagi wysłuchiwałem dopiero, gdy efekt finalny wylądował na stole (do dziś nie znoszę, gdy ktoś kręci się w kuchni, gdy ja tam urzęduję;))..

Ale wracając do 'zawsze udającego się' mazurka...

W moim domu nigdy nie było tradycji pieczenia mazurków. Sam nie wiem dlaczego. Na wielkanocnym stole rządziły serniki i baby. Dlatego parę lat temu postanowiłem to zmienić (i dobrze się stało, gdyż dziś mogę stwierdzić, że tak jak przez cały rok kocham serniki, tak w Wielkanoc, czekam tylko na mazurka..).. I tak oto mazurek stał się drugim upieczonym przeze mnie ciastem w życiu (pierwszym był murzynek, o którymś kiedyś;))

Początki były jednak trudne.. Zaopatrzony w przepis, zamknąłem się w kuchni. Wrzuciłem do miski wszystkie składniki...i zacząłem wyrabiać ciasto. Nie wiedziałem jednak wtedy, że z kruchym ciastem trzeba się jakoś specjalnie obchodzić. Mając przed oczyma widok babci zagniatającej ciasto (jak się później okazało - drożdżowe), zacząłem zagniatać, wygniatać, ugniatać...aż ciasto przyjęło postać miękkiej, obślizgłej kluchy. Nie zrażając się tym, równiutko wyłożyłem ciasto w formie, zrobiłem 'śliczny' rancik..i do pieca. Jakże byłem zdziwiony, gdy ciasto, po upływie wskazanego czasu pieczenia, było wciąż mięciutkie. Mogłem zrobić tylko jedno..piec dalej.. Możecie sobie wyobrazić, iż mój pierwszy czekoladowy mazurek, okazał się być wyjątkowo twardym i wręcz brunatnym mazurkiem:))

Od tamtego czasu, mam bzika na punkcie kruchego ciasta. Jego 'produkcję' opanowałem niemalże do perfekcji;) Chyba nigdy nie piekłem dwa razy takiego samego - jest tyle możliwych kombinacji (kruche z żółtkiem, gotowanym żółtkiem, śmietanę, lodowatą wodą...)
Jednak w te święta, odkryłem genialne kruche ciasto. Ciasto, z którym polubię się na dłużej. Ciasto, które jak żadne inne zbliżone jest do mojego kruchego ideału (którym jest kruchy spód w wypiekach Magdy Gessler, co niestety nie jest tożsame, z kruchym spodem z przepisu p. Gessler)..



Mazurek czekoladowy - najlepszy

Kruchy spód ucierany (cytuję za Asią):

*150 g miękkiego masła
*70 g miałkiego (drobnego) cukru do wypieków lub 60 g cukru pudru
*1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (niekoniecznie)
*150 g mąki pszennej
*75 g mąki ryżowej (można zastąpić ziemniaczaną)

Forma o wymiarach około 33 cm x 26 cm (mierzona po dnie)

Masło ucierać mikserem razem z cukrem przez około 6 - 7 minut. Dodać ekstrakt z wanilii oraz przesianą mąkę pszenną wraz z mąką ryżową. Miksować przez chwilę lub wygniatać ręką łącząc składniki w kulę. Zawinąć w folię i włożyć do lodówki na około 15 minut. Piekarnik nagrzać do 160 stopni.

Ciasto włożyć pomiędzy dwa arkusze papieru do pieczenia i rozwałkować na placek o grubości około 1/2 cm kształtem zbliżony do dna formy (nie musi być idealnie równy). Zdjąć górny arkusz papieru z rozwałkowanego ciasta. Placek przełożyć razem z dolnym papierem do formy, przyciąć nożem do wymiarów dna (można dokleić palcami brakujące miejsca).

Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 30 minut, na lekko złoty kolor. Wyjąć z piekarnika i ostudzić. Pociągając za papier do pieczenia wyjąć ostudzony spód mazurka na blat. Można już układać dodatki i dekorować.

Masa czekoladowa (też od Asi, przeliczona na formę o wymiarach 33 cm x 26 cm:

*320g gotowej masy kajmakowej
*80g tabliczki ciemnej czekolady deserowej
*5 łyżek mleka

Do małego rondelka wrzucić wszystkie składniki. Podgrzewać na małym ogniu, ciągle mieszając. Gdy powstanie jednolita masa, rozsmarować na spodzie.





Kuchnia Wielkanocna 2010

piątek, 26 lutego 2010

Soufflé Tart, czyli czekolada dobra na wszystko..



Każdy z nas miewa gorsze dni. Dni, kiedy nasze plany niekoniecznie się spełniają, dni, które przynoszą pewne rozczarowanie..

Gdy taki nadejdzie, jak dziś, idę do kuchni i zaczynam gotować, piec. Mieszanie, ucieranie, ubijanie..pozwalają mi zapomnieć..


Gdy taki nadejdzie, jak dziś, sięgam po czekoladę..
Czyż istnieje lepszy sposób na poprawę humoru, niż pachnąca tabliczka gorzkiej czekolady? Ja nie znam lepszego sposobu.. No, chyba, że Soufflé Tart..



Soufflé Tart

(przepis znalezłem tutaj)

ciasto:

*130g masła
*80g cukru pudru
*szczypta soli
*ziarenka z 1 laski wanilii
*25g zmielonych migdałów
*1 jajko
*200g mąki
*10g kakao

Przesianą mąkę wymieszać z cukrem, kakao, migdałami, wanilią i solą. Utrzeć z cukrem. Dodać jajko, zagnieść szybko ciasto, zawinąć w folię. Schłodzić w lodówce kilka godzin.
Piekarnik nagrzać do 180stC. Ciastem wykleić formy do tarteletek. Piec ok 15-20min.

Nadzienie:

*80g czekolady (użyłem 70%Lindt - lepiej jednak sprawdziłaby się tu mleczna czekolada)
*3 żółtka
*3 białka

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, ostudzić. Wymieszać z żółtkami. Białka ubić na sztywną pianę, wymieszać z masą czekoladową.
Mus przelać do tarteletek, piec 10 min. w 180stC. Ostudzić.


sobota, 20 lutego 2010

Witaminowe brownies...



Dziś w kuchni spotkały się dwie moje słabości: ciągła potrzeba próbowania czegoś nowego, chęć poznawania nowych smaków, oraz zamiłowanie do zdrowego odżywiania - momentami wręcz maniakalne;) Co powstało z tego niebezpiecznego połączenia? Zdrowsza wersja brownies.

Przepisów na to małe, wilgotne i przepyszne ciacho jest wiele. Sam wypróbowałem co najmniej kilkanaście, nim znalazłem to "najlepsze". Tak, mam już swoje swoje "brownies idealne" (niebawem i na nie pojawi się przepis na moim blogu) ale mimo to, nie spocząłem na laurach, nie zaprzestałem dalszych poszukiwań.
O mojej fascynacji zdrową żywnością można by opowiadać godzinami, ale nie czas i miejsce na to, dlatego od razu przechodzę do sedna.

Przepis na ciacho znalazłem tutaj. Dodatek zarodków pszennych bardzo mnie zaintrygował, a trwający właśnie Czekoladowy Weekend zachęcił do natychmiastowego wypróbowania, tej zdrowszej alternatywy. Muszę przyznać, że efekt był bardzo zadowalający. Ciacho jest bardzo podobne do swojego 'klasycznego kolegi', jest jedynie minimalnie delikatniejsze. I co ważne, można się skusić na dokładkę bez wyrzutów sumienia - w końcu jest to istna bomba witaminowa;)



Witaminowe brownies

Składniki na małą blaszkę - piekłem w formie 21x25cm

*250g gorzkiej czekolady (użyłem Lindt 70%)
*5 łyżek niesolonego masła
*5 jajek
*250g brązowego cukru
*łyżka esencji waniliowego
*1/2 szklanki zarodków pszennych
*niepełna szklanka mąki pszennej
*1/2 szklanki jogurtu greckiego (nie light)
*łyżeczka soli

Czekoladę połamać na drobne kawałki. Rozpuścić razem z masłem w kąpieli wodnej. Odstawić do przestygnięcia.
Zarodki zmiksować w mikserze na pył.
Jajka ubić z cukrem i esencją waniliową, do białości (10 minut mikserem, na wysokich obrotach).
Do otrzymanego kogla-mogla dodać pozostałe składniki. Wymieszać dokładnie, po czym ubijać całość ok 5 minut (ponownie mikserem na wysokich obrotach).
Odstawić na 20 minut.
Przełożyć do formy, wysmarowanej wcześniej masłem.
Piec 25-30 minut w piekarniku w 190stC.
Odstawić do wystygnięcia.
Ciasto, po ostygnięciu, najlepiej zawinąć w pergamin i odstawić na noc.





Jest to moja druga propozycja z okazji trwającego właśnie Czekoladowego Weekendu

Ciasto intensywnie czekoladowe...z burakiem

">

Weekend czekoladowy w pełni! Większość blogów została zasypana licznymi przepisami na wspaniałe czekoladowe słodkości (i nie tylko słodkości...). Nie nadążam wręcz z czytaniem ich wszystkich;), a lista receptur "do wypróbowania" powiększa się niemalże z minuty na minutę..

Jako że od czekolady jestem po prostu uzależniony, nie mogło i mnie zabraknąć, w tym słodkim przedsięwzięciu!! Nie wiem jak u Was, ale u mnie, ilość czekolady, która ląduje w moim żołądku, idzie w tabliczkach;)

Czekoladę uwielbiam w każdej postaci. Kocham ten trzask łamanej tabliczki, kocham ten moment, gdy kostka powoli rozpuszcza się na języku. Ubóstwiam prawdziwą, gorącą czekoladę. Nie mogę się oprzeć wszelkim pralinkom, czy truflom. Ciasta czekoladowe należą do moich ulubionych.

I tu psikus. Dla wielu synonim tandety, istnego okropieństwa, straszne wspomnienie z zamierzchłych czasów. Wiem, wiem, toż to istna profanacja, pisać o czymś takim w CZEKOLADOWY weekend, ale nie mogę tego przemilczeć;) Mam nadzieję, że nie zostanę za to zlinczowany, że nie zostanę uznany, za osobę pozbawioną kubków smakowych...ale ja po prostu lubię...wyroby czekoladopodobne.
Większości z Was przechodzą pewnie dreszcze z obrzydzenia na samo wspomnienie tego 'wynalazku'. Bo moja mama tak ma - "tego się nie da jeść" powtarzała za każdym razem, gdy błagalnym wyrazem twarzy, chciałem wyłudzić chociaż jedną tabliczką. Nie wiem, być może wynika to z faktu, iż nie dane mi było żyć w okresie, gdy czekolada była nieosiągalnym rarytasem, a półki wręcz uginały się od tej pseudo-czekolady.
W każdym razie, lubię wyroby czekoladopodobne...i się tego nie wstydzę;p



Ale koniec tej dygresji. Czas na pyszne, naprawdę, genialne ciasto. Pełne czekolady, bez dodatków jej "tandetnego surogatu". Ciasto intensywnie czekoladowe i takie...fudgy (przepraszam za to określenie ale nie mogę znaleźć wystarczająco dobrego zamiennika w języku polskim).


Przepis pochodzi z tej strony... i jest...obłędny!!!

Burak w tym cieście nadaje mu niezwykłą konsystencje, nie wpływa w żaden sposób na smak. Nie jest on wyczuwalny...o ile nie zmniejszycie ilości czekolady;) Raz, (ciasto jest takie świetne, że co jakiś czas, ląduje ponownie na naszym stole) chcą uzyskać idealny efekt, użyłem mojej ulubionej czekolady (cote d'or, gorzka, 70%). To był błąd: wstyd się przyznać ale połowę czekolady...wyjadłem w trakcie przygotowań... Ale nawet wtedy, delikatny buraczany aromat nie był "zbyt nachalny", a ciasto mimo to było pyszne!!!

Naprawdę polecam!!



Ciasto czekoladowo-buraczane

*250g gorzkiej czekolady połamanej na kawałki
*3 duże jajka
*200g jasnego cukru muscovado
*100ml oleju słonecznikowego
*1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
*100g maki pszennej*
*1/4 łyżeczki sody oczyszczonej**
*1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
*50g mielonych migdałów
*250g surowych buraków

Piekarnik nagrzać do 180°C (termoobieg - 160°C, piekarnik gazowy – poziom 4). Tortownicę o średnicy 22cm posmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia.
Czekoladę połamaną na kawałki włożyć do miski, umieścić nad garnkiem z parującą wodą i rozpuścić, aż będzie lśniąca. Odstawić by lekko przestygła.
Jajka ubić z cukrem i oliwa za pomocą miksera przez około 3 minuty (najlepiej wpierw ubić jajka z cukrem i na końcu dodać olej). Mikser odstawić i za pomocą drewnianej łyżki bardzo delikatnie ‘wmieszać’ do masy jajecznej ekstrakt waniliowy, przesiana mąkę, sodę i proszek do pieczenia, oraz mielone migdały.
Buraki obrać i zetrzeć na tartce o drobnych oczkach, używając rękawiczek gumowych. Odcisnąć nadmiar soku. Do masy jajecznej dodać starte buraki i stopioną czekoladę. Całość delikatnie wymieszać.
Przełożyć masę do tortownicy i piec przez ok 50 – 60 min, robiąc próbę drewnianym patyczkiem. Piekarnik wyłączyć zostawiając w nim ciasto na chwile; później ciasto wyjąc i ostudzić na kratce.


* oryginalnie 100g maki pszennej z ulepszaczami (po co skoro i tak dodajemy proszek i sodę)
** oryginalnie 1/2 łyżeczki (zdecydowanie za dużo)

Polewę z kolei zrobiłem wykorzystując masę serową stąd (zrobiłem podwójną porcję)

*100g białej czekolady
*200g kremowego twarożku
*50g cukru pudru
*200ml kremówki

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Kiedy trochę ostygnie, rozpuścić w niej cukier. Wlać śmietankę do garnka, zagotować. Odczekać chwilę, zalać nią czekoladę, wymieszać do połączenia składników. Poczekać aż całkowicie ostygnie, dodać serek, dokładnie wymieszać. Włożyć do lodówki na kilka godzin. Rozsmarować na powierzchni ciasta.

Related Posts with Thumbnails