Nareszcie! Tak oczekiwany..jakże upragniony..koniec! Koniec sesji.
Najdłuższej, najcięższej..do tej pory, najgorszej.. Na tyle wyczerpującej, iż po raz pierwszy od początku studiów, zarzuciłem swój 'słodki rytuał'.
Idąc na każdy egzamin, mam zawsze w głowie to, co upiekę po jego zakończeniu.. Ot tak, jako taką drobną nagrodę za cały trud włożony w przygotowania do niego;) Nie inaczej było w czwartek..miały być jagodzianki. Ciepłe, pachnące wanilią, wypchane jagodami.. Zaraz po egzaminie, w strugach deszczu wpadłem na ryneczek po kubek jagód. (Btw..to takie niesprawiedliwe.. Idziesz na egzamin, 32st w cieniu.. 2.5 godziny później wychodzisz z sali, cieszysz się wakacjami, które właśnie się zaczynają...a tu zimny prysznic..dosłownie..szaro, mokro, zimno! Nie ma jak to udany początek wakacji;)
Jednak gdy dotarłem do domu..padłem..'padłem na twarz' i już nie powstałem;) Dlatego nie będzie jagodzianek...ale coś niemniej dobrego..zrobionego dwa tygodnie temu, ażeby umilić sobie naukę, też zresztą z jagodami..

Jagody to zdecydowanie mój nr 1 wśród owoców. Ale tylko te 'prawdziwe', leśne, nie jakieś tam borówki. Mogę je jeść bez końca...jednak...baardzo rzadko używam je do wypieków.. Dlaczego? Uważam, że są...zbyt dobre;)) Tak..moim zdaniem, choć ciasto na dodatku jagód zyskuje, same owoce na tym tracą;)) Nie znaczy to, że nie jem jagodzianek..o nie, nic z tych rzeczy.. Po prostu nie zwykłem ich piec.
Co zatem robię z jagodami, które kupuję wręcz w hurtowych ilościach? Jak je jem;)? Po prostu, lekko rozgniecione z ricottą, dosłodzone odrobiną miodu.. Jak dla mnie nie ma nic lepszego!!! Zazwyczaj taki mix wyjadam łyżeczką prosto z miseczki. Czasem smaruję nią podpieczone na chrupko kawałki razowca. Nadziewam nią również naleśniki, czy z dodatkiem odrobiny śmietanki i pokruszonej białej czekolady mieszam z gorącym makaronem.. Uwielbiam..w każdej postaci..

Co do bułeczek..zdecydowanie nie są dla osób, które wzdrygają się na samą myśl o wszechobecnym soku z jagód..na rękach, na twarzy, na blacie, na ścianach;) Bułeczki brudzą, i to zarówno podczas ich robienia, jak i podczas jedzenia. Brudzą..ale dostarczają przy tym tyle frajdy...taki powrót do dzieciństwa, gdy więcej brudu oznaczało tylko lepszą zabawę..
Pyszne! Zwłaszcza jeszcze ciepłe, odrywane kawałek po kawałku..
(Drobna uwaga...Jamie podaje, iż jest to porcja na 8 bułeczek..prawda jest taka, iż wychodzi 8 olbrzymich buł;)) Śmiało można pokusić się na uformowanie 10 mniejszych)

Sexy Swedish Buns
/8 sztuk - na podst. Jamie Does; cytują za Liską, z drobnymi zmianami w nawiasach/
Ciasto:
Drożdże rozpuścić w mleku.
Odstawić.
Jajka ubić z solą w misce, dodać kardamon, cukier, masło, 500 g mąki i drożdże. Ubijać aż wszystko zacznie przypominać gęstą, klejącą masę. Dodać resztę mąki. Przełożyć ciasto na stolnicę i zagnieść ciasto. Będzie gładkie i lśniące. Przykryć je miską i odstawić na 1 h do wyrastania.
Jagody połączyć z cukrem w misce i lekko je rozgnieść tłuczkiem do ziemniaków. (Dodać skórkę otartą z pomarańczy i sok z połowy owocu).
Dużą blachę do pieczenia wyłożyć papierem, położyć na nim kilka kawałków masła i posypać połową brązowego cukru.
Ciasto rozciągnąć dłońmi na prostokąt nieco większy niż kartka A4.
I teraz, uwaga, brudna robota ;) :
Na nim ułożyć połowę jagód (bez soku) i złożyć ciasto na trzy (najpierw jeden, potem drugi brzeg do środka). Potem delikatnie ugniatać ciasto, by równomiernie rozprowadzić w nim jagody.
Ciasto podzielić na 8 części. Każdą część rozciągnąć na długi prostokąt następnie zwinąć krótszym brzegiem do środka.
Bułki ułożyć na blasze, zostawiając między nimi odstępy, by swobodnie rosły. Resztę jagód (bez soku) wsypać na bułki i delikatnie wcisnąć owoce w ciasto. Polać odrobiną jagodowego sosu, posypać resztą brązowego cukru.
Odstawić do wyrastania na 20 minut.
Piekarnik nagrzać do 180 st C.
Wstawić bułki i piec ok. 25-35 minut - powinny być rumiane i chrupiące.
Podawać gorące :)
Najdłuższej, najcięższej..do tej pory, najgorszej.. Na tyle wyczerpującej, iż po raz pierwszy od początku studiów, zarzuciłem swój 'słodki rytuał'.
Idąc na każdy egzamin, mam zawsze w głowie to, co upiekę po jego zakończeniu.. Ot tak, jako taką drobną nagrodę za cały trud włożony w przygotowania do niego;) Nie inaczej było w czwartek..miały być jagodzianki. Ciepłe, pachnące wanilią, wypchane jagodami.. Zaraz po egzaminie, w strugach deszczu wpadłem na ryneczek po kubek jagód. (Btw..to takie niesprawiedliwe.. Idziesz na egzamin, 32st w cieniu.. 2.5 godziny później wychodzisz z sali, cieszysz się wakacjami, które właśnie się zaczynają...a tu zimny prysznic..dosłownie..szaro, mokro, zimno! Nie ma jak to udany początek wakacji;)
Jednak gdy dotarłem do domu..padłem..'padłem na twarz' i już nie powstałem;) Dlatego nie będzie jagodzianek...ale coś niemniej dobrego..zrobionego dwa tygodnie temu, ażeby umilić sobie naukę, też zresztą z jagodami..
Jagody to zdecydowanie mój nr 1 wśród owoców. Ale tylko te 'prawdziwe', leśne, nie jakieś tam borówki. Mogę je jeść bez końca...jednak...baardzo rzadko używam je do wypieków.. Dlaczego? Uważam, że są...zbyt dobre;)) Tak..moim zdaniem, choć ciasto na dodatku jagód zyskuje, same owoce na tym tracą;)) Nie znaczy to, że nie jem jagodzianek..o nie, nic z tych rzeczy.. Po prostu nie zwykłem ich piec.
Co zatem robię z jagodami, które kupuję wręcz w hurtowych ilościach? Jak je jem;)? Po prostu, lekko rozgniecione z ricottą, dosłodzone odrobiną miodu.. Jak dla mnie nie ma nic lepszego!!! Zazwyczaj taki mix wyjadam łyżeczką prosto z miseczki. Czasem smaruję nią podpieczone na chrupko kawałki razowca. Nadziewam nią również naleśniki, czy z dodatkiem odrobiny śmietanki i pokruszonej białej czekolady mieszam z gorącym makaronem.. Uwielbiam..w każdej postaci..
Co do bułeczek..zdecydowanie nie są dla osób, które wzdrygają się na samą myśl o wszechobecnym soku z jagód..na rękach, na twarzy, na blacie, na ścianach;) Bułeczki brudzą, i to zarówno podczas ich robienia, jak i podczas jedzenia. Brudzą..ale dostarczają przy tym tyle frajdy...taki powrót do dzieciństwa, gdy więcej brudu oznaczało tylko lepszą zabawę..
Pyszne! Zwłaszcza jeszcze ciepłe, odrywane kawałek po kawałku..
(Drobna uwaga...Jamie podaje, iż jest to porcja na 8 bułeczek..prawda jest taka, iż wychodzi 8 olbrzymich buł;)) Śmiało można pokusić się na uformowanie 10 mniejszych)
Sexy Swedish Buns
/8 sztuk - na podst. Jamie Does; cytują za Liską, z drobnymi zmianami w nawiasach/
Ciasto:
- 7 g drożdży instant
- 375 ml ciepłego mleka
- 1 łyżeczka mielonego kardamonu
- 2 duże jajka
- szczypta soli
- 200 g cukru pudru
- 50 g topionego masła
- 800 g mąki pszennej
- 15 g masła
- 75 g brązowego cukru
- 400 g jagód
- 75 g cukru pudru
- 1 pomarańcza
Drożdże rozpuścić w mleku.
Odstawić.
Jajka ubić z solą w misce, dodać kardamon, cukier, masło, 500 g mąki i drożdże. Ubijać aż wszystko zacznie przypominać gęstą, klejącą masę. Dodać resztę mąki. Przełożyć ciasto na stolnicę i zagnieść ciasto. Będzie gładkie i lśniące. Przykryć je miską i odstawić na 1 h do wyrastania.
Jagody połączyć z cukrem w misce i lekko je rozgnieść tłuczkiem do ziemniaków. (Dodać skórkę otartą z pomarańczy i sok z połowy owocu).
Dużą blachę do pieczenia wyłożyć papierem, położyć na nim kilka kawałków masła i posypać połową brązowego cukru.
Ciasto rozciągnąć dłońmi na prostokąt nieco większy niż kartka A4.
I teraz, uwaga, brudna robota ;) :
Na nim ułożyć połowę jagód (bez soku) i złożyć ciasto na trzy (najpierw jeden, potem drugi brzeg do środka). Potem delikatnie ugniatać ciasto, by równomiernie rozprowadzić w nim jagody.
Ciasto podzielić na 8 części. Każdą część rozciągnąć na długi prostokąt następnie zwinąć krótszym brzegiem do środka.
Bułki ułożyć na blasze, zostawiając między nimi odstępy, by swobodnie rosły. Resztę jagód (bez soku) wsypać na bułki i delikatnie wcisnąć owoce w ciasto. Polać odrobiną jagodowego sosu, posypać resztą brązowego cukru.
Odstawić do wyrastania na 20 minut.
Piekarnik nagrzać do 180 st C.
Wstawić bułki i piec ok. 25-35 minut - powinny być rumiane i chrupiące.
Podawać gorące :)