sobota, 28 maja 2011

Makaron z ricottą, szparagami i ruccolą



Wiem... Strasznie długo mnie nie było.. Ale już jestem...wracam...
Nie będzie to jednak powrót w wielkim stylu, z jakimś wymyślnym, bardzo praco-, czasochłonnym i efektownym dziełem.. O nie.. Na takie jeszcze będziecie musieli poczekać;))) Ale i na nie przyjdzie pora:)

Chciałbym móc napisać: 'wracam..i mam całą górę boskich przepisów, które przez ostatnie trzy miesiące namiętnie testował, poprawiałem, dopieszczałem'.

Chciałbym móc powiedzieć: 'jestem, a na twardym dysku mojego komputera brakuje już miejsca, gdyż cały wypchany jest apetycznymi zdjęciami pysznych ciast i innych, które czekają na publikację'.

Chciałbym...ale nie mogę.
Szczerze? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś upiekłem..


Wstyd się przyznać, ale przez ostatnie dni, tygodnie, ba!, teraz to już nawet miesiące będą, mój jadłospis składał się przede wszystkim z wszelakich 'warzyw na patelnie'... Ale to już było, to już się skończyło..

Jestem, a wraz ze mną ekspresowy, sycący, przepyszny i iście majowy obiad..

Ekspresowy, gdyż przygotowanie zajmuje nie więcej, niż 15 minut.

Sycący, gdyż dzięki pełnoziarnistemu makaronowi, dłużej czujemy się najedzeni.

Pyszny, gdyż połączenie świeżej, aksamitnej ricotty, ruccoli z naturalną nutą goryczy i zielonych szparagów, inaczej smakować nie może;)

No a majowy? Kiedy, jak nie w maju cieszyć się szparagami??


Choć wygląd dania może i nie zachwyca...ale jego smak rekompensuje wszystkie niedociągnięcia;)))

Pozdrawiam!


Makaron z ricottą, szparagami i ruccolą

(na podstawie tego przepisu)

*pół pęczka zielonych szparagów
*sól
*200g makaronu (u mnie tagliatelle z 5 zbóż Lubella)
*0,5 szklanki ricotty
*2 łyżki oliwy z oliwek
*garść ruccoli
*świeżo zmielony czarny pieprz
*1/3 szklanki świeżo startego parmezanu
*uprażone płatki migdałowe

1. Ugotować makaron (tak aby był al dente), odcedzić, odlewając uprzednio 1/3 szklanki wody w której się gotował. Wodę dodać do ricotty, wymieszać.

2. W czasie, gdy gotuje się makaron, szparagi umyć, wysuszyć, odłamać/odkroić zdrewniałe końcówki. Pokroić na 2.5cm kawałki. Ugotować na parze (4-5 minut). Przełożyć do miski z wodą z lodem (dzięki temu szparagi zachowają ładny, zielony kolor). Odcedzić.

3. Do gorącego garnka (w którym gotowaliśmy kluski) wrzucić ugotowany makaron, dodać ricottę, oliwę, parmezan, ruccolę, szparagi (za wyjątkiem główek, które posłużą do dekoracji), sól i pieprz, wymieszać.

4. Przełożyć na talerze. Udekorować odłożonymi główkami szparagów, kilkoma wiórkami parmezanu. Posypać płatkami migdałowymi. Od razu podawać.

sobota, 23 kwietnia 2011

Wesołych świąt


Moi Drodzy,
chciałbym Wam wszystkim życzyć
wspaniałych, wyjątkowych, niezapomnianych świąt..
Wolnych od wszelkich zmartwień, stresów..
Pełnych spokoju, pogody ducha..
Po prostu...Wesołych;)))



PS: Przepraszam za tą ucieczkę, bez pożegnania.. Mam nadzieję, iż już w maju uda mi się do Was powrócić:))
Pozdrawiam

niedziela, 20 lutego 2011

Tort czekoladowy..najczekoladowszy z czekoladowych;)))




Ufff.. Już myślałem, że nie zdążę, że tegoroczny Czekoladowy Weekend odbędzie się beze mnie..ale udało się:)))

Po zeszłorocznym debiucie w tej przepysznej akcji, kiedy to zajadałem się 'zdrowszą' wersją tradycyjnych wypieków (tj. intensywnie czekoladowym ciastem z burakiem, jak i Witaminowym brownies), w tym roku postanowiłem zaszaleć i zaprezentować Wam wypiek z kategorii tych 'zakazanych', niezdrowych i barrrdzo kalorycznych, które swój krzywdzący wpływ na naszą linię rekompensuje obłędnym smakiem i MEGA 'czekoladowością';))) Wszak ponad pół kilograma czekolady robi swoje..

Przedstawiam Wam: tort czekoladowy:)))



Tort niezwykły, dla mnie i mojej 'kariery' kuchennej - przełomowy.

Zawsze słyszałem "Po co próbować nowy, niepewny przepis? A nóż nie wyjdzie. Lepiej skorzystać z tego sprawdzonego..". A ja głupi, zamiast się zbuntować, piekłem wciąż tego samego murzynka (nota bene dziś, przez to młodzieńcze 'przesycenie', na murzynka patrzeć w ogóle nie mogę;)) Pewnego dnia powiedziałem jednak "Basta!", upiekłem ten tort...i...gadka się skończyła;)) Tort oczarował wszystkich! Myślę, że pomimo moich wcześniejszych, pysznych wypieków, dopiero to ciasto przekonało moją rodzinkę, że piec to ja naprawdę potrafię;))) Wreszcie zaufano w moje możliwości i pozostawiono wolną rękę w wyborze przepisów;)

Od tamtego momentu, tort czekoladowy gości na naszym stole raz w roku, co roku. W każdą Wigilię. Ja jednak postanowiłem go przygotować i teraz, z okazji czekoladowego święta. Dlaczego? To proste...gdy pada hasło 'ciasto czekoladowe', przed oczyma ukazuje mi się właśnie to! Dla mnie to esencja czekoladowości.

Każdy kęs tego tortu, to czysta rozkosz dla podniebienia. Chwila zapomnienia, która trwa..i trwa..i trwa.. Bo ciacho, przez swoje bogactwo, jest bardzo sycące. Nie można zjeść go za dużo na raz, za to już malutki kawałeczek daje nam tyle radości, iż nic więcej nam nie potrzeba.

Ciasto, intensywnie czekoladowe, wilgotne, takie...mięsiste, przełożone słodkim kremem z białej czekolady. Całość schowana pod leciutką śmietankowo-czekoladową kołderką.. CUDO!!!!

Gorąco Wam go polecam!



TORT CZEKOLADOWY
(za: Kuchnia, grudzień 2003; w nawiasach uwagi własne;))

CIASTO:
1,75 szklanki mąki pszennej
2 szklanki cukru
100g masła
2 jaja
1/4 szklanki kakao
125g gorzkiej czekolady
1,5 szklanki mleka
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
2 łyżeczki esencji waniliowej

do nasączenia: 4 łyżki Amaretto

KREM:
3 szklanki śmietanki 36-procentowej
50g masła
500g białej czekolady
2 łyżeczki esencji waniliowej
1/2 łyżeczki esencji migdałowej



Ciasto: dwie tortownice o średnicy 23 cm wysmarować masłem i wyłożyć na spodzie papierem do pieczenia.
Czekoladę roztopić (w kąpieli wodnej lub ostrożnie w mikrofalówce), lekko przestudzić. Do dużej miski przesiać mąkę, kakao, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną i sól.
W drugiej misce, mikserem ubić masło z cukrem. Nadal ubijając, stopniowo dodawać czekoladę i esencję waniliową, a następnie po 1 jajku.
Mąkę z dodatkami podzielić na trzy porcje i dodawać do masy na przemian z porcjami mleka.
Masę rozłożyć do tortownic i piec ok 35 minut w temp. 180stC. Sprawdzić, czy ciasto jest upieczone, nakłuwając je patyczkiem.
Ciasto ostudzić, ostrym nożem odciąć od brzegów tortownicy, wyjąć i zdjąć z niego papier.
(Zamiast pieczenia ciasta w dwóch tortownicach, polecam upiec całość w jednej - piec wtedy ok.45-50 min, a po wystudzeniu przekroić na dwa blaty. Dzięki temu ciasto jest bardziej wilgotne, i takie...bardziej czekoladowe)

Krem: 3/4 szklanki śmietanki podgrzewać na małym ogniu z masłem, aż masło się roztopi. Zdjąć z ognia, dodać posiekaną białą czekoladę i mieszać trzepaczką, aż powstanie gładka masa (mi zawsze po trzeciej czekoladzie masa stygła tak bardzo, że reszta nie chciała się już roztapiać. Wtedy umieszczam masę na ok 1 min na minimalny ogień, stale mieszając). Dodać esencję waniliową.
Odlać 1,5 szklanki masy do miseczki, przykryć i chłodzić 2 godz.
Resztę masy ostudzić w temp. pokojowej.
Pozostałą śmietankę ubić, dodając pod koniec esencję migdałową. Do bitej śmietany w trzech porcjach dodać ostudzoną do temp. pokojowej masę czekoladową. Chłodzić ok 2h.

Składanie: Oba krążki ciasta nasączyć Amaretto. Jeden z nich ułożyć na paterze i posmarować schłodzonym kremem z białej czekolady. Przykryć drugim krążkiem i posmarować bitą śmietaną z masą czekoladową. Tort chłodzić 1 godz. (choć najlepiej przygotować go dzień wcześniej)

środa, 9 lutego 2011

Mozart, Herme i ja...czyli wielkie świętowanie - 1. urodziny:))



Po prostu nie mogę w to uwierzyć.. Wciąż z osłupieniem wpatruję się w datę pierwszego wpisu.. I nie chce być inaczej.. Wszak dokładnie rok temu, dokładnie o godzinie 15.51, na blogu, na moim blogu pojawił się pierwszy post..

Pomyślicie "Phi, rok minął, a napisał raptem mizerne 48 postów.. I czym się tu tak chwali?" I wiecie co? Macie rację.. Wiem, wynik na kolana nie powala, ale ja i tak jestem dumny i cieszę się, z każdego z tych wpisów.
Wraz z początkiem każdego miesiąca obiecuję sobie, że będę bardziej aktywny, że będzie mnie tu, na blogu, więcej.. Tiaa, obiecanki-cacanki. Rzeczywistość tj. permanentny niedoczas, raz dwa weryfikuje moje mrzonki o licznych, długaśnych wpisach, z wyjątkowymi recepturami, okraszonymi apetycznymi zdjęciami;)))
Jest to co jest;))

Dlatego tym bardziej dziękuję Wam bardzo, za każdy dzień, który spędziliśmy 'razem', za każdy Wasz komentarz, za każde Wasze odwiedziny. Strasznie dużo to dla mnie znaczy. Niesamowite, jak kilka Waszych ciepłych słów, potrafi wyrwać mnie ze złego nastroju, skutecznie wywołując na mojej twarzy szczery uśmiech:)) Dziękuję Wam, że jesteście, i mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć w dalszych kulinarnych podbojach:))



Jak na przykład w tym dzisiejszym.. W końcu pierwsze urodziny zobowiązują. Długo zastanawiałem się czym uświetnić tę okazję..przewertowałem niezliczoną ilość książek, przejrzałem jeszcze większą ilość stron w necie...aż w końcu znalazłem!

Tort Mozart autorstwa Pierre Herme..to brzmi dumnie;))

Nie muszę Was chyba przekonywać, iż ten deser, to prawdziwa uczta dla Waszych zmysłów. Wszak każdy przepis Herme, dostarcza niezapomnianych doznań.

Trzy blaty kruchego, cynamonowego ciasta, przełożone intensywnie czekoladowym musem, z zatopionym kawałkami karmelizowanych jabłek...genialne połączenie smaków i aromatów!



TORT MOZART

(wg przepisu Pierre Herme znalezionego tutaj;))

Cynamonowe kruche ciasto:
*200g masła w temp. pokojowej
*40g cukru pudru
*35g zmielonych migdałów
*8g mielonego cynamonu
*2 żółtka ugotowane na twardo
*1 łyżka ciemnego rumu
*szczypta soli
*1g proszku do pieczenia
*200g mąki

Jabłkowy wsad:
*200g jabłek Granny Smith
*15g masła
*1/2 łyżeczki cynamonu
*20g cukru (u mnie dark muscovado)
*3 łyżki ciemnego rumu

Mus czekoladowy:
*250g gorzkiej czekolady (u mnie 70% Lindt)
*70g creme fraiche
*1 laska cynamonu
*6 białek
*40g cukru

Wykończenie:
*100g gorzkiej czekolady, posiekanej na wiórki
*1/4 jabłka, pokrojonego w cienkie plasterki, natartego sokiem z cytryny
*kakao do posypania
*2 laski cynamonu do ozdobienia

WYKONANIE:

Kruche ciasto:
1. Masło ucierać mikserem, aż będzie kremowe. Dodać cukier puder, zmielone migdały, cynamon, żółtka przetarte przez sito i sól. Ucierać, aż wszystkie składniki dobrze się połączą.

2. Dodać rum i proszek do pieczenia, dobrze wymieszać. Dodać mąkę, miksować używając funkcji 'pulse', aż całość utworzy kulę

3. Ciasto podzielić na trzy równe porcje, owinąć w folię spożywczą i schować do lodówki na 3-4 godziny.

4. Wyjąć ciasto z lodówki. Każdą porcję rozwałkować na dysk o średnicy ok. 22cm. i 3-4mm grubości. (najlepiej robić to od razu na papierze do pieczenia, żeby uniknąć przenoszenia delikatnego ciasta)

5. Dyski ponakłuwać widelcem, schować do lodówki na ok 30 minut.

6. Rozgrzać piekarnik do 180stC. Piec krążki ok 15-20 minut, aż ciasto się zezłoci. Bardzo ostrożnie wyjąć z piekarnika i zostawić do ostygnięcia na płaskiej powierzchni. (Uwaga! Ciasto jest naprawdę bardzo delikatne)

Jabłkowy wsad:
1. Jabłka obrać, pokroić w kostkę (moja rada: co najmniej 1-centymetrową). W rondlu rozgrzać masło, dodać jabłka, cynamon i cukier. Chwilę karmelizować, aż jabłka będą miękkie ale ciągle zwarte. Dodać rum i podpalić (albo po prostu dodać i smażyć, aż jabłka go wchłoną). Odstawić do ostygnięcia.



Mus czekoladowy:
1. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Odstawić. Do rondla wrzucić creme fraiche i laskę cynamonu, doprowadzić do wrzenia. Usunąć cynamon, wlać śmietanę do czekolady. Wymieszać i ubijać, aż masa osiągnie temperaturę pokojową.

2. Białka ubić na pianę dodając cukier w dwóch porcjach. Ostrożnie wmieszać 1/4 do czekolady. Dodać resztę piany, delikatnie wymieszać. Ostrożnie wmieszać skarmelizowane jabłka.

3. Na czymś płaskim (np. duża deska do krojenia pokryta papierem do pieczenia) postawić okrąg cukierniczy o średnicy 22cm. Bardzo ostrożnie umieścić w nim pierwszy cynamonowy dysk. Pokryć połową musu. Przykryć drugim krążkiem, pokryć resztą musu. Przykryć trzecim krążkiem.

4. Schłodzić w lodówce przez 1,5-2godz. aż mus zastygnie. Godzinę przed podaniem, wyjąć i wykończyć.

5. Usunąć okrąg cukierniczy. Używając szerokiej łopatki, ostrożnie rozsmarować wysterczający mus, aby dokładnie pokryć boki tortu. Wierzch posypać kakao, boki obsypać wiórkami czekolady. Ułożyć na torcie plasterki jabłka, udekorować korą cynamonu.

niedziela, 23 stycznia 2011

Niezastąpione pierniczki mamy Basi, NAJLEPSZE!



Jeszcze przez chwilę pozostańmy w korzennych klimatach.. Mam nadzieję, że wraz z końcem Bożego Narodzenia, nie porzuciliście piernikowych smaków. Bo jeśli o mnie chodzi...to ja się dopiero rozkręcam;)) Tak jak na początku grudnia, po dłuższej przerwie, zaprzyjaźniłem się z przyprawą do piernika na nowo, tak do teraz się z nią rozstać nie mogę, ba, rzekłbym nawet, że nasze stosunki są coraz częstsze i intensywniejsze;))

Pierniki kocham, to chyba oczywiste. Mógłbym je jeść, jeść i jeść. Chyba nie ma dla mnie lepszych małych słodkości. Dlatego postanowiłem odnaleźć te, które staną się tymi najulubieńszymi. Intensywnie szukałem, porównywałem, piekłem i testowałem...ostatnio w sumie z 7 przepisów...no i znalazłem...

...'Niezastąpione pierniczki mojej Mamy', bo tak nazwała je Basia, są naprawdę fantastyczne! Po prostu najlepsze!



Bardzo korzenne, intensywne w smaku. Dodatek karmelu, mielonej kawy i skórek, a u mnie także wyrazistego, mojego ulubionego, miodu gryczanego, nadaje tym ciastkom niesamowity aromat, lekko pikantny, taki intrygujący. Nigdy wcześniej nie jadłem podobnych pierników, nigdy też nie jadłem równie smacznych.

Jedyna zmiana o którą się pokusiłem to dodatek kakao do ciasta. Po prostu wolę ciemne pierniczki. No i swoich wypieków także nie lukrowałem. W zeszłym roku tak namęczyłem się przy zabawie z lukrem, naprzeklinałem się jak jeszcze nigdy, postanowiłem więc tą czynność zarzucić. Poza tym uważam, że choć na takie pierniczki pokryte 'śnieżną' dekoracją może i przyjemniej się patrzy, warstwa lukru niszczy głębię korzennego smaku, ujmuje piernikom ich tożsamość;)) tj. są po prostu mniej smaczne;))



Jeśli wciąż szukacie swoich ulubionych pierników, wypróbujcie koniecznie i te... Nie pożałujecie..

NIEZASTĄPIONE PIERNICZKI MAMY BASI
(przepis za Basią) proporcje na ~300 pierniczków:

*1,25 kg mąki
*50dag (a nawet 75dag) cukru
*30dag miodu
*10dag masła
*2 jajka
*łyżka sody
*po łyżce cynamonu, imbiru, kardamonu, gałki muszkatołowej, startej skórki pomarańczowej i cytrynowej (dodaje tez czasem mielonego czarnego pieprzu i goździków)
*5-6 łyżek dobrej mielonej kawy
(* czubata łyżka kakao)

Z 5-ciu łyżek cukru uprażyć karmel i zalać około szklanką wody, dodać masło, miód. Mąkę wymieszać z przyprawami, sodą i cukrem (ew. dodać kakao), wbić jaja i dodać przestudzoną masę z karmelem. Zagnieść ciasto i włożyć do lodówki na co najmniej 24 godziny. Wycinać serca i piec w 175st.C około 10 minut.
Polukrować (lub nie;)), pozwolić im nawilgnąć (lub nie;)) i zajadać :)

niedziela, 16 stycznia 2011

Piernik z guinnessem Nigelli...



...bo czasem już tak jest... Marzysz o tym, czekasz niecierpliwie, przygotowujesz się..dniami, miesiącami, nawet latami...

Jedna chwila...
Jedna decyzja niezależna od Ciebie i wszystko się wali...

Próbujesz działać, ratować swoje marzenia...bezskutecznie...

Smutek, żal, zawiedzenie...



Ciacho, mimo że na dłuższą metę nieskuteczne, choć na chwilę pozwala oderwać się, uśmiechnąć, zapomnieć..



Miękki, aromatyczny, przełożony własnymi powidłami, oblany gruuubą warstwą czekolady... Do tego..ekspresowy...

PIERNIK Z GUINNESSEM
(za "Kuchnia" Nigella Lawson)

*150 g masła plus trochę do natłuszczenia foremki
*300 g golden syrup (połowę zastąpiłem miodem)
*200 g cukru trzcinowego muscovado
*250 ml piwa Guinness
*2 łyżeczki mielonego imbiru
*2 łyżeczki mielonego cynamonu
*1/4 łyżeczki mielonych goździków
*300 g mąki pszennej
*2 łyżeczki sody oczyszczonej
*300 ml kwaśnej śmietany
*2 jajka
*(od siebie dodałem 2 łyżki posiekanej kandyzowanej skórki pomarańczowej, czubatą łyżkę kakao + dodatkowe 2 łyżki miodu)

kwadratowa foremka o boku 23cm

Rozgrzej piekarnik do 170stC. Kwadratową foremkę wyłóż folią aluminiową i wysmaruj masłem.
Włóż masło, cukier, (kakao), imbir, cynamon i mielone goździki do rondla, wlej do niego syrop i guinnessa i roztop wszystko na małym ogniu na jednolitą masę.

Zdejmij rondel z ognia i wmieszaj sodę oraz mąkę.

Wymieszaj kwaśną śmietanę z jajkami, dodaj do masy, utrzyj na gładkie ciasto. (Wmieszaj skórkę).

Przelej do przygotowanej foremki i piecz przez 45 minut. Odstaw do ostygnięcia.

(Ciasto upiekłem w większej formie, po ostygnięciu wyciąłem okrągłe mini-blaty, przełożyłem powidłami śliwkowymi, i pokryłem gruuubą warstwą czekolady stopionej z odrobiną śmietanki. Całość posypałem kandyzowaną skórką pomarańczową i suszoną żurawiną)

piątek, 31 grudnia 2010

Nasierowska i Gessler, czyli prawdziwy makowiec...


Pomyślicie: "zwariował! Makowiec na sylwestra??".. Ba, dla niektórych nawet makowiec na Boże narodzenie jest czymś egzotycznym, nieznanym. U mnie w domu jednak, od kiedy tylko pamiętam, strucla z makiem gościła na stole i w Wielkanoc, i na Boże Narodzenie, i w sylwestra. Z myślą o ostatnim dniu roku, podczas przedświątecznych wypieków, specjalnie pieczemy więcej makowców, mrozimy, a gdy nadejdzie TEN dzień, jak dziś, po prostu go wyciągamy i możemy ponownie cieszyć się cudownym smakiem krucho-drożdżowego ciasta, skrywającego we wnętrzu wilgotną, pełną bakalii masę makową.

Kiedyś makowce były domeną mojej babci, potem pałeczkę przejęła mama. Do dziś pamiętam, jak wraz z babcią mieliliśmy mak, duuuużo maku, gdyż znaczną jego część wyjadałem wprost z miski, ot zmielony mak, a później, po dodaniu miodu i bakalii...wyjadałem go jeszcze więcej;))
Minęło parę lat, makowce zaczęła robić mama, maszynka do mielenia poszła w odstawkę. W domu zapanowała era 'masy makowej w puszce'. Wiadomo, smak już nie ten.. Choć muszę przyznać, wiodący producenci tych mas, w ciągu ostatnich lat, zrobili wielkie postępy. Ich początki nie były zachęcające, otwarta puszka 'na kilometr waliła strasznie intensywnym i wybitnie syntetycznym aromatem migdałowym', coś strasznego! Dziś jest inaczej, tegoroczne puszki był nawet całkiem całkiem..

Jasne jest jednak, że nawet najlepsza masa makowa z puszki nie ma się co równać z prawdziwą, pachnącą naturalną wanilią, własnoręcznie robioną, tą domową. Dlatego w tym roku postanowiłem 'zaszaleć';) Poza struclami mojej mamy, z pieca wyszły też dwie śliczne, równiutkie strucle mojego autorstwa:))

Z wyborem nadzienia nie miałem najmniejszych wątpliwości - wszak na mikołaja, Magda Gessler, na swoim facebookowym profilu podała przepis na masę makową swojej babci Ireny. Ja, wraz ze swoją fascynacją p. Magdą, nie mogłem nie spróbować tej masy. Co prawda, jak to zwykle bywa z jej przepisami, zapomniała dodać, kiedy dorzucić niektóre składniki, dlatego upchnąłem je według własnego uznania;)
Z ciastem też nie miałem większych dylematów..21 stron komentarzy, wychwalających przepis Zofii Nasierowskiej (podany na cin cinie) zrobił na mnie wrażenie...tak jak i gotowe ciasto zresztą.

Efekt przeszedł moje oczekiwania. Pyszne, miłe w obsłudze ciasto, aromatyczna, pełna bakalii, zyskująca z każdym dniem masa makowa. Genialne połączenie.

(Robiąc ciasto z całej porcji i masę makową z połowy, wyszły mi dwie długaśne strucle)



Moi drodzy,
życzę Wam udanej zabawy sylwestrowej, oraz szczęśliwego Nowego Roku, pełnego niezapomnianych chwil, spełnionych marzeń i samych pysznych, 'prawdziwych' smaków:)))


MAKOWIEC


Ciasto z przepisu na makowiec wg Zofii Nasierowskiej (za Joanną z cin cin)

*50 dag mąki tortowej
*6 dag drożdży (ja daję 5 dag)
*10 dag cukru - pudru
*1/2 szklanki kwaśnej, gęstej śmietany
*20 dag masła
*1 jajko
*3 żółtka
*otarta skórka z cytryny
*1/2 utłuczonej laski wanilii
*szczypta soli

Mąkę przesiać na stolnicę. Drożdże rozetrzeć z 2 łyżkami cukru -pudru, wymieszać ze śmietaną. Do mąki dodać resztę cukru, masło, posiekaną wanilię, przesiekać. Dodać rozmącone jajko, żółtka i śmietanę. Szybko zagnieść niezbyt ścisłe ciasto. Podzielić je na 2 części. Każdą rozwałkować na prostokąt, nałożyć masę makową i zwinąć.
Pergamin wysmarować masłem. Zwinięte strucle przenieść na pergamin i włożyć do podłużnych blaszek. Wstawić do piekarnika (120 stopni) nie domykając drzwiczek (zapomniałem uchylić, a i tak wszystko było ok). Jak podrosną (25 -30 min.) zwiększyć płomień do 180 stopni, zamknąć piekarnik i piec jeszcze 30 minut.



Przepis na masę makową podany przez Magdę Gessler
(w nawiasach moje adnotacje; cyt. za autorką)

*pół kilo niestęchłego i nie tureckiego maku. Niebieskiego polskiego maku
*litr mleka tłustego
*laska wanilii
*200 gr drobnych blond rodzynek
*50 gr rumu
*szklankę czarnej zaparzonej herbaty
*kieliszek amaretto
*pipetką odmierzona kropla zapachu migdałowego. Dozwolone do 2 kropli - nigdy więcej!
*Skórki smażonej pomarańczowej pełen kubek
*200 gr orzechów włoskich nie zjełczałych
*200 gr migdałów lekko zrumienionych, obranych
*skórka 4 cytryn umytych i otartych na najcieńszej tarce
*kogiel-mogiel z 6 żółtek - cukru szklanka
*6 białek na końcu ubitych z odrobiną soli
*Kostka masła
*szklanka miodu lipowego lub wrzosowego

Parzymy mak w mleku, czyli do wrzącego mleka wsypujemy cały mak. Dodajemy laskę wanilii przekrojona na pół wzdłuż. W tym czasie rodzynki wrzucamy do wrzącej herbaty z rumem, aby były miękkie i otwarte.

Kiedy mak będzie rozcierał się w palcach, wylewamy go na drobne sito.
Na patelni rozpuszczamy masło, aż do momentu, kiedy zacznie pachnieć orzeszkiem laskowym, wrzucamy na wielką patelnię zmielony (3 krotnie - cienkie sito) mak. Dodajemy wszystkie bakalie, skórki i miód (w tym momencie dodałem też aromat migdałowy - 1 kroplę!;). Rodzynki odsączamy z herbaty. Prażymy wszystko, aż zacznie pachnieć. Robimy kogiel-mogiel na puch i kiedy mak odstawiony z ognia ostygnie i będzie letni dodajemy kogiel-mogiel. Mieszamy dokładnie...

Ubijamy białka na sztywno i też dodajemy do całej masy makowej. (Na koniec wlałem 50ml amaretto). Już jest gotowy mak do makowca. Ma być rzadki - jak gęsta śmietana.
Related Posts with Thumbnails