środa, 9 lutego 2011

Mozart, Herme i ja...czyli wielkie świętowanie - 1. urodziny:))



Po prostu nie mogę w to uwierzyć.. Wciąż z osłupieniem wpatruję się w datę pierwszego wpisu.. I nie chce być inaczej.. Wszak dokładnie rok temu, dokładnie o godzinie 15.51, na blogu, na moim blogu pojawił się pierwszy post..

Pomyślicie "Phi, rok minął, a napisał raptem mizerne 48 postów.. I czym się tu tak chwali?" I wiecie co? Macie rację.. Wiem, wynik na kolana nie powala, ale ja i tak jestem dumny i cieszę się, z każdego z tych wpisów.
Wraz z początkiem każdego miesiąca obiecuję sobie, że będę bardziej aktywny, że będzie mnie tu, na blogu, więcej.. Tiaa, obiecanki-cacanki. Rzeczywistość tj. permanentny niedoczas, raz dwa weryfikuje moje mrzonki o licznych, długaśnych wpisach, z wyjątkowymi recepturami, okraszonymi apetycznymi zdjęciami;)))
Jest to co jest;))

Dlatego tym bardziej dziękuję Wam bardzo, za każdy dzień, który spędziliśmy 'razem', za każdy Wasz komentarz, za każde Wasze odwiedziny. Strasznie dużo to dla mnie znaczy. Niesamowite, jak kilka Waszych ciepłych słów, potrafi wyrwać mnie ze złego nastroju, skutecznie wywołując na mojej twarzy szczery uśmiech:)) Dziękuję Wam, że jesteście, i mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć w dalszych kulinarnych podbojach:))



Jak na przykład w tym dzisiejszym.. W końcu pierwsze urodziny zobowiązują. Długo zastanawiałem się czym uświetnić tę okazję..przewertowałem niezliczoną ilość książek, przejrzałem jeszcze większą ilość stron w necie...aż w końcu znalazłem!

Tort Mozart autorstwa Pierre Herme..to brzmi dumnie;))

Nie muszę Was chyba przekonywać, iż ten deser, to prawdziwa uczta dla Waszych zmysłów. Wszak każdy przepis Herme, dostarcza niezapomnianych doznań.

Trzy blaty kruchego, cynamonowego ciasta, przełożone intensywnie czekoladowym musem, z zatopionym kawałkami karmelizowanych jabłek...genialne połączenie smaków i aromatów!



TORT MOZART

(wg przepisu Pierre Herme znalezionego tutaj;))

Cynamonowe kruche ciasto:
*200g masła w temp. pokojowej
*40g cukru pudru
*35g zmielonych migdałów
*8g mielonego cynamonu
*2 żółtka ugotowane na twardo
*1 łyżka ciemnego rumu
*szczypta soli
*1g proszku do pieczenia
*200g mąki

Jabłkowy wsad:
*200g jabłek Granny Smith
*15g masła
*1/2 łyżeczki cynamonu
*20g cukru (u mnie dark muscovado)
*3 łyżki ciemnego rumu

Mus czekoladowy:
*250g gorzkiej czekolady (u mnie 70% Lindt)
*70g creme fraiche
*1 laska cynamonu
*6 białek
*40g cukru

Wykończenie:
*100g gorzkiej czekolady, posiekanej na wiórki
*1/4 jabłka, pokrojonego w cienkie plasterki, natartego sokiem z cytryny
*kakao do posypania
*2 laski cynamonu do ozdobienia

WYKONANIE:

Kruche ciasto:
1. Masło ucierać mikserem, aż będzie kremowe. Dodać cukier puder, zmielone migdały, cynamon, żółtka przetarte przez sito i sól. Ucierać, aż wszystkie składniki dobrze się połączą.

2. Dodać rum i proszek do pieczenia, dobrze wymieszać. Dodać mąkę, miksować używając funkcji 'pulse', aż całość utworzy kulę

3. Ciasto podzielić na trzy równe porcje, owinąć w folię spożywczą i schować do lodówki na 3-4 godziny.

4. Wyjąć ciasto z lodówki. Każdą porcję rozwałkować na dysk o średnicy ok. 22cm. i 3-4mm grubości. (najlepiej robić to od razu na papierze do pieczenia, żeby uniknąć przenoszenia delikatnego ciasta)

5. Dyski ponakłuwać widelcem, schować do lodówki na ok 30 minut.

6. Rozgrzać piekarnik do 180stC. Piec krążki ok 15-20 minut, aż ciasto się zezłoci. Bardzo ostrożnie wyjąć z piekarnika i zostawić do ostygnięcia na płaskiej powierzchni. (Uwaga! Ciasto jest naprawdę bardzo delikatne)

Jabłkowy wsad:
1. Jabłka obrać, pokroić w kostkę (moja rada: co najmniej 1-centymetrową). W rondlu rozgrzać masło, dodać jabłka, cynamon i cukier. Chwilę karmelizować, aż jabłka będą miękkie ale ciągle zwarte. Dodać rum i podpalić (albo po prostu dodać i smażyć, aż jabłka go wchłoną). Odstawić do ostygnięcia.



Mus czekoladowy:
1. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Odstawić. Do rondla wrzucić creme fraiche i laskę cynamonu, doprowadzić do wrzenia. Usunąć cynamon, wlać śmietanę do czekolady. Wymieszać i ubijać, aż masa osiągnie temperaturę pokojową.

2. Białka ubić na pianę dodając cukier w dwóch porcjach. Ostrożnie wmieszać 1/4 do czekolady. Dodać resztę piany, delikatnie wymieszać. Ostrożnie wmieszać skarmelizowane jabłka.

3. Na czymś płaskim (np. duża deska do krojenia pokryta papierem do pieczenia) postawić okrąg cukierniczy o średnicy 22cm. Bardzo ostrożnie umieścić w nim pierwszy cynamonowy dysk. Pokryć połową musu. Przykryć drugim krążkiem, pokryć resztą musu. Przykryć trzecim krążkiem.

4. Schłodzić w lodówce przez 1,5-2godz. aż mus zastygnie. Godzinę przed podaniem, wyjąć i wykończyć.

5. Usunąć okrąg cukierniczy. Używając szerokiej łopatki, ostrożnie rozsmarować wysterczający mus, aby dokładnie pokryć boki tortu. Wierzch posypać kakao, boki obsypać wiórkami czekolady. Ułożyć na torcie plasterki jabłka, udekorować korą cynamonu.

niedziela, 23 stycznia 2011

Niezastąpione pierniczki mamy Basi, NAJLEPSZE!



Jeszcze przez chwilę pozostańmy w korzennych klimatach.. Mam nadzieję, że wraz z końcem Bożego Narodzenia, nie porzuciliście piernikowych smaków. Bo jeśli o mnie chodzi...to ja się dopiero rozkręcam;)) Tak jak na początku grudnia, po dłuższej przerwie, zaprzyjaźniłem się z przyprawą do piernika na nowo, tak do teraz się z nią rozstać nie mogę, ba, rzekłbym nawet, że nasze stosunki są coraz częstsze i intensywniejsze;))

Pierniki kocham, to chyba oczywiste. Mógłbym je jeść, jeść i jeść. Chyba nie ma dla mnie lepszych małych słodkości. Dlatego postanowiłem odnaleźć te, które staną się tymi najulubieńszymi. Intensywnie szukałem, porównywałem, piekłem i testowałem...ostatnio w sumie z 7 przepisów...no i znalazłem...

...'Niezastąpione pierniczki mojej Mamy', bo tak nazwała je Basia, są naprawdę fantastyczne! Po prostu najlepsze!



Bardzo korzenne, intensywne w smaku. Dodatek karmelu, mielonej kawy i skórek, a u mnie także wyrazistego, mojego ulubionego, miodu gryczanego, nadaje tym ciastkom niesamowity aromat, lekko pikantny, taki intrygujący. Nigdy wcześniej nie jadłem podobnych pierników, nigdy też nie jadłem równie smacznych.

Jedyna zmiana o którą się pokusiłem to dodatek kakao do ciasta. Po prostu wolę ciemne pierniczki. No i swoich wypieków także nie lukrowałem. W zeszłym roku tak namęczyłem się przy zabawie z lukrem, naprzeklinałem się jak jeszcze nigdy, postanowiłem więc tą czynność zarzucić. Poza tym uważam, że choć na takie pierniczki pokryte 'śnieżną' dekoracją może i przyjemniej się patrzy, warstwa lukru niszczy głębię korzennego smaku, ujmuje piernikom ich tożsamość;)) tj. są po prostu mniej smaczne;))



Jeśli wciąż szukacie swoich ulubionych pierników, wypróbujcie koniecznie i te... Nie pożałujecie..

NIEZASTĄPIONE PIERNICZKI MAMY BASI
(przepis za Basią) proporcje na ~300 pierniczków:

*1,25 kg mąki
*50dag (a nawet 75dag) cukru
*30dag miodu
*10dag masła
*2 jajka
*łyżka sody
*po łyżce cynamonu, imbiru, kardamonu, gałki muszkatołowej, startej skórki pomarańczowej i cytrynowej (dodaje tez czasem mielonego czarnego pieprzu i goździków)
*5-6 łyżek dobrej mielonej kawy
(* czubata łyżka kakao)

Z 5-ciu łyżek cukru uprażyć karmel i zalać około szklanką wody, dodać masło, miód. Mąkę wymieszać z przyprawami, sodą i cukrem (ew. dodać kakao), wbić jaja i dodać przestudzoną masę z karmelem. Zagnieść ciasto i włożyć do lodówki na co najmniej 24 godziny. Wycinać serca i piec w 175st.C około 10 minut.
Polukrować (lub nie;)), pozwolić im nawilgnąć (lub nie;)) i zajadać :)

niedziela, 16 stycznia 2011

Piernik z guinnessem Nigelli...



...bo czasem już tak jest... Marzysz o tym, czekasz niecierpliwie, przygotowujesz się..dniami, miesiącami, nawet latami...

Jedna chwila...
Jedna decyzja niezależna od Ciebie i wszystko się wali...

Próbujesz działać, ratować swoje marzenia...bezskutecznie...

Smutek, żal, zawiedzenie...



Ciacho, mimo że na dłuższą metę nieskuteczne, choć na chwilę pozwala oderwać się, uśmiechnąć, zapomnieć..



Miękki, aromatyczny, przełożony własnymi powidłami, oblany gruuubą warstwą czekolady... Do tego..ekspresowy...

PIERNIK Z GUINNESSEM
(za "Kuchnia" Nigella Lawson)

*150 g masła plus trochę do natłuszczenia foremki
*300 g golden syrup (połowę zastąpiłem miodem)
*200 g cukru trzcinowego muscovado
*250 ml piwa Guinness
*2 łyżeczki mielonego imbiru
*2 łyżeczki mielonego cynamonu
*1/4 łyżeczki mielonych goździków
*300 g mąki pszennej
*2 łyżeczki sody oczyszczonej
*300 ml kwaśnej śmietany
*2 jajka
*(od siebie dodałem 2 łyżki posiekanej kandyzowanej skórki pomarańczowej, czubatą łyżkę kakao + dodatkowe 2 łyżki miodu)

kwadratowa foremka o boku 23cm

Rozgrzej piekarnik do 170stC. Kwadratową foremkę wyłóż folią aluminiową i wysmaruj masłem.
Włóż masło, cukier, (kakao), imbir, cynamon i mielone goździki do rondla, wlej do niego syrop i guinnessa i roztop wszystko na małym ogniu na jednolitą masę.

Zdejmij rondel z ognia i wmieszaj sodę oraz mąkę.

Wymieszaj kwaśną śmietanę z jajkami, dodaj do masy, utrzyj na gładkie ciasto. (Wmieszaj skórkę).

Przelej do przygotowanej foremki i piecz przez 45 minut. Odstaw do ostygnięcia.

(Ciasto upiekłem w większej formie, po ostygnięciu wyciąłem okrągłe mini-blaty, przełożyłem powidłami śliwkowymi, i pokryłem gruuubą warstwą czekolady stopionej z odrobiną śmietanki. Całość posypałem kandyzowaną skórką pomarańczową i suszoną żurawiną)

piątek, 31 grudnia 2010

Nasierowska i Gessler, czyli prawdziwy makowiec...


Pomyślicie: "zwariował! Makowiec na sylwestra??".. Ba, dla niektórych nawet makowiec na Boże narodzenie jest czymś egzotycznym, nieznanym. U mnie w domu jednak, od kiedy tylko pamiętam, strucla z makiem gościła na stole i w Wielkanoc, i na Boże Narodzenie, i w sylwestra. Z myślą o ostatnim dniu roku, podczas przedświątecznych wypieków, specjalnie pieczemy więcej makowców, mrozimy, a gdy nadejdzie TEN dzień, jak dziś, po prostu go wyciągamy i możemy ponownie cieszyć się cudownym smakiem krucho-drożdżowego ciasta, skrywającego we wnętrzu wilgotną, pełną bakalii masę makową.

Kiedyś makowce były domeną mojej babci, potem pałeczkę przejęła mama. Do dziś pamiętam, jak wraz z babcią mieliliśmy mak, duuuużo maku, gdyż znaczną jego część wyjadałem wprost z miski, ot zmielony mak, a później, po dodaniu miodu i bakalii...wyjadałem go jeszcze więcej;))
Minęło parę lat, makowce zaczęła robić mama, maszynka do mielenia poszła w odstawkę. W domu zapanowała era 'masy makowej w puszce'. Wiadomo, smak już nie ten.. Choć muszę przyznać, wiodący producenci tych mas, w ciągu ostatnich lat, zrobili wielkie postępy. Ich początki nie były zachęcające, otwarta puszka 'na kilometr waliła strasznie intensywnym i wybitnie syntetycznym aromatem migdałowym', coś strasznego! Dziś jest inaczej, tegoroczne puszki był nawet całkiem całkiem..

Jasne jest jednak, że nawet najlepsza masa makowa z puszki nie ma się co równać z prawdziwą, pachnącą naturalną wanilią, własnoręcznie robioną, tą domową. Dlatego w tym roku postanowiłem 'zaszaleć';) Poza struclami mojej mamy, z pieca wyszły też dwie śliczne, równiutkie strucle mojego autorstwa:))

Z wyborem nadzienia nie miałem najmniejszych wątpliwości - wszak na mikołaja, Magda Gessler, na swoim facebookowym profilu podała przepis na masę makową swojej babci Ireny. Ja, wraz ze swoją fascynacją p. Magdą, nie mogłem nie spróbować tej masy. Co prawda, jak to zwykle bywa z jej przepisami, zapomniała dodać, kiedy dorzucić niektóre składniki, dlatego upchnąłem je według własnego uznania;)
Z ciastem też nie miałem większych dylematów..21 stron komentarzy, wychwalających przepis Zofii Nasierowskiej (podany na cin cinie) zrobił na mnie wrażenie...tak jak i gotowe ciasto zresztą.

Efekt przeszedł moje oczekiwania. Pyszne, miłe w obsłudze ciasto, aromatyczna, pełna bakalii, zyskująca z każdym dniem masa makowa. Genialne połączenie.

(Robiąc ciasto z całej porcji i masę makową z połowy, wyszły mi dwie długaśne strucle)



Moi drodzy,
życzę Wam udanej zabawy sylwestrowej, oraz szczęśliwego Nowego Roku, pełnego niezapomnianych chwil, spełnionych marzeń i samych pysznych, 'prawdziwych' smaków:)))


MAKOWIEC


Ciasto z przepisu na makowiec wg Zofii Nasierowskiej (za Joanną z cin cin)

*50 dag mąki tortowej
*6 dag drożdży (ja daję 5 dag)
*10 dag cukru - pudru
*1/2 szklanki kwaśnej, gęstej śmietany
*20 dag masła
*1 jajko
*3 żółtka
*otarta skórka z cytryny
*1/2 utłuczonej laski wanilii
*szczypta soli

Mąkę przesiać na stolnicę. Drożdże rozetrzeć z 2 łyżkami cukru -pudru, wymieszać ze śmietaną. Do mąki dodać resztę cukru, masło, posiekaną wanilię, przesiekać. Dodać rozmącone jajko, żółtka i śmietanę. Szybko zagnieść niezbyt ścisłe ciasto. Podzielić je na 2 części. Każdą rozwałkować na prostokąt, nałożyć masę makową i zwinąć.
Pergamin wysmarować masłem. Zwinięte strucle przenieść na pergamin i włożyć do podłużnych blaszek. Wstawić do piekarnika (120 stopni) nie domykając drzwiczek (zapomniałem uchylić, a i tak wszystko było ok). Jak podrosną (25 -30 min.) zwiększyć płomień do 180 stopni, zamknąć piekarnik i piec jeszcze 30 minut.



Przepis na masę makową podany przez Magdę Gessler
(w nawiasach moje adnotacje; cyt. za autorką)

*pół kilo niestęchłego i nie tureckiego maku. Niebieskiego polskiego maku
*litr mleka tłustego
*laska wanilii
*200 gr drobnych blond rodzynek
*50 gr rumu
*szklankę czarnej zaparzonej herbaty
*kieliszek amaretto
*pipetką odmierzona kropla zapachu migdałowego. Dozwolone do 2 kropli - nigdy więcej!
*Skórki smażonej pomarańczowej pełen kubek
*200 gr orzechów włoskich nie zjełczałych
*200 gr migdałów lekko zrumienionych, obranych
*skórka 4 cytryn umytych i otartych na najcieńszej tarce
*kogiel-mogiel z 6 żółtek - cukru szklanka
*6 białek na końcu ubitych z odrobiną soli
*Kostka masła
*szklanka miodu lipowego lub wrzosowego

Parzymy mak w mleku, czyli do wrzącego mleka wsypujemy cały mak. Dodajemy laskę wanilii przekrojona na pół wzdłuż. W tym czasie rodzynki wrzucamy do wrzącej herbaty z rumem, aby były miękkie i otwarte.

Kiedy mak będzie rozcierał się w palcach, wylewamy go na drobne sito.
Na patelni rozpuszczamy masło, aż do momentu, kiedy zacznie pachnieć orzeszkiem laskowym, wrzucamy na wielką patelnię zmielony (3 krotnie - cienkie sito) mak. Dodajemy wszystkie bakalie, skórki i miód (w tym momencie dodałem też aromat migdałowy - 1 kroplę!;). Rodzynki odsączamy z herbaty. Prażymy wszystko, aż zacznie pachnieć. Robimy kogiel-mogiel na puch i kiedy mak odstawiony z ognia ostygnie i będzie letni dodajemy kogiel-mogiel. Mieszamy dokładnie...

Ubijamy białka na sztywno i też dodajemy do całej masy makowej. (Na koniec wlałem 50ml amaretto). Już jest gotowy mak do makowca. Ma być rzadki - jak gęsta śmietana.

środa, 29 grudnia 2010

Piernik Staropolski na świąteczny nastrój


No i skończyły się święta:(( Choć ja nie mogę narzekać..wszak wciąż mam wolne.. Mogę spać do południa jeśli tylko chcę, mogę godzinami przeglądać nowe książki kucharskie, które dostałem od Gwiazdora, mogę wpatrywać się w spowitą śniegiem okolicę, ciesząc się, że jestem po tej cieplejszej stronie szyby, mogę...
...mogę po prostu rozsiąść się wygodnie w fotelu, przy choince, z kubkiem ciepłej herbaty w jednej ręce i kawałkiem pysznego ciasta w drugiej, i cieszyć się z tego, że mam tyle możliwości;))

Nie wiem jak u Was ale u mnie w domu wciąż jest jeszcze pełno świątecznych wypieków.. Zaszalałem w tym oku, ot co;) Ale dzięki temu, ciągle czuję świąteczną atmosferę.. Bo czy znacie lepszy sposób na ten magiczny nastrój, niż spory kawałek obłędnego piernika? Ja nie;) Dla mnie właśnie korzenne ciasto (mimo że jem takie przez cały rok;))) jest kwintesencją Bożego Narodzenia. Dlatego w tym roku postanowiłem upiec piernik staropolski. Wyjaśniać czym się on wyróżnia spośród całej gamy korzennych ciast chyba nie muszę, już chyba każdy o nim słyszał..

Muszę się jednak przyznać, iż miałem pewne opory przed przygotowaniem tego ciasta. Nie mam bowiem zbyt udanych doświadczeń z długo dojrzewającymi słodkościami.. Wiele lat temu, w trakcie mojej bezgranicznej fascynacji Wielką Brytanią (o której wspominałem tutaj) oczywistością dla mnie było, że na moim wigilijnym stole nie może zabraknąć tradycyjnego Christmas Pudding:) Ależ byłem wtedy podekscytowany kompletując wszystkie potrzebne bakalie, szukając odpowiedniego brandy, gotując pudding kilka godzin, doglądając go, gdy dojrzewał. I wszystko byłoby ekstra...gdyby nie fakt, iż w trakcie tego leżakowania, po prostu mi spleśniał;)))

Setki wszechobecnych w necie pozytywnych komentarzy, wręcz zachwytów, przekonały mnie jednak do podjęcia 'ryzyka' i nastawienia ciasta na piernik staropolski. I była to najlepsza decyzja, jaką tylko mogłem podjąć!! Piernik jest po prostu fenomenalny! Bardzo aromatyczny i z każdym dniem coraz lepszy.

Swój piernik przełożyłem powidłami i masą marcepanową, a całość oblałem błyszczącą polewą czekoladową. Ideał!!!


PIERNIK STAROPOLSKI

Ciasto przygotować na ok. 5-6 tyg. przed świętami!

Składniki:

* 1 kg mąki pszennej
* pół kg miodu
* 2 szklanki cukru
* 25 dag masła lub smalcu
* 3 jajka
* 3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
* pół szklanki mleka
* pół łyżeczki soli
* 2 - 3 torebki przyprawy do piernika (40 g w torebce)

Miód, cukier i masło podgrzać stopniowo, niemal do wrzenia, wymieszać, ostudzić.

Do chłodnej masy dodać przesianą mąkę pszenną, jajka, sodę rozpuszczoną w połowie szklanki mleka, sól i przyprawę do piernika. Ciasto starannie wyrobić i przełożyć do kamionkowego lub emaliowanego garnka. Przykryć ściereczką i odstawić w chłodne miejsce na 5 - 6 tygodni (odłożyłem do lodówki).
Piec 3 - 4 dni przed świętami.

Pieczenie:

Ciasto podzielić na 3 części, rozwałkować (najlepsza grubość około pół cm) i piec w dużej blaszce w temperaturze około 160 - 180ºC (zależy od piekarnika) przez około 15 - 20 minut (zależy od grubości placka). Placki ochłodzić.

Ochłodzone placki przełożyć podgrzanymi powidłami śliwkowymi (można je wymieszać z bakaliami), przykryć arkuszem papieru i równomiernie obciążyć, odstawić do 'skruszenia' na 3 - 4 dni.

Piernik polać czekoladą lub lukrem (z lukrem dłużej się przechowuje). Długo zachowuje świeżość, wystarczy go zawinąć w papier lub ściereczkę, by nie wysychał.

Ważna uwaga:

Wyrobione ciasto jest dość luźne. Po leżakowaniu w zimnie tężeje i daje się rozwałkowywać (trzeba jednak podsypywać mąką).

Masa marcepanowa:
(za Tatter; zrobiłem z 1.5 porcji)

*125g mielonych migdałów
*50g drobnego cukru
*50g cukru pudru
*2 jajka
*1 łyżka soku z cytryny
*1 łyżka soku z pomarańczy
*1 łyżka ekstraktu migdałowego

Jajka ubić z cukrem w kąpieli wodnej. Gdy masa znacznie zgęstnieje i powiększy objętość, zdjąć z ognia i zostawić do wystudzenia. Dodać zmielone migdały, sok i ekstrakt migdałowy. Schłodzić przed rozsmarowaniem.

Polewa kakaowa, z żelatyną, łatwa do krojenia
(za Cinką z cincin; zrobiłem z 1.5 porcji)

Składniki :

* 4 łyżki cukru
* 2 łyżki śmietany
* 3 łyżki kakao
* 60 g masła
* 1 łyżeczka żelatyny

Żelatynę zalać niewielką ilością zimnej wody. Pozostałe składniki zagotować.

Gdy żelatyna napęcznieje, podgrzać ją do całkowitego rozpuszczenia (razem z wodą, w której się moczyła) - i dodać do masy. Dokładnie wymieszać i wystudzić. Polać ciasto.

Polewa jest lśniąca, lekko elastyczna, zastyga ładnie ale daje dużo czasu na dokładne rozsmarowanie, nie tworzą się smugi, nie brudzi palców przy jedzeniu z ręki i nie kruszy się przy krojeniu ciasta.

środa, 22 grudnia 2010

Wracam...z ciasteczkami...


Gosh! Wolę nie patrzeć na datę poprzedniego posta..i tak wiem, że było to straaaasznie dawno temu.. Co się działo przez ten czas?? Gdzie byłem?? Co robiłem??
Tak!! Zgadliście...uczyłem się;p Życie.. Ale nie myślcie, że całymi dniami siedziałem nad książkami, co to to nie! Gdyż w tym czasie to i do Gdańska wpadłem na weekend (na koncert Lady Gagi:))) i do Katowic zajechałem na chwilę (po spodnie w moim rozmiarze, niedostępnym w Poznaniu;)
W kuchni też wiele czasu spędziłem, wszak ze cztery 'wigilie' już zaliczyłem (z moimi wypiekami ma się rozumieć;), jak i wielu znajomym do prezentu dorzuciłem słodki upominek. Trufelki, ciasteczka, pierniczki, krówki... Wszystko co można zapakować, i dzielić się z bliskimi:))



Ale cóż, zajęcia się skończyły, toż i jestem z powrotem z Wami. I na pierwszy ogień idą...kruchusieńkie, bardzo maślane, rozpływające się wręcz w ustach, przepyszne Cranberry Noel... Gdy je pierwszy raz zobaczyłem u Bei, a było to z dobre kilkanaście miesięcy temu, od razu się w nich zakochałem, od razu zapragnąłem je zrobić. Coś mnie jednak plany pokrzyżowało...i po ponad rocznym 'leżakowaniu' wreszcie są... Przyznaję..żałuję każdego dnia zwłoki.. Gdy pomyślę, że mogłem się nimi zajadać już w zeszłoroczne święta..
Ale zrobiłem je teraz, i strasznie się z tego cieszę. Znajomi, dość licznie obdarowani tymi ciachami, też byli zachwyceni! Polecam z całego serca!!



CRANBERRY NOEL
(przepis cytuję za Beą)

175 g masła
75 g cukru pudru
1 łyżeczka cukru waniliowego
szczypta soli
1 łyżka mleka
250 g mąki
30 g posiekanych pistacji
40 g suszonej żurawiny

+ ewentualnie 1 białko oraz 50 g drobno posiekanych pistacji do obtoczenia ciasteczek

Masło utrzeć w misie, dodać cukier puder, sól, mleko i utrzeć do białości; dodać pistacje i pokrojoną na mniejsze kawałki żurawinę, następnie dodać mąkę i dobrze wszystko wymieszać. Podzielić ciasto na dwie części i z każdej uformować wałeczek o średnicy ok. 4 cm. Można posmarować ciasto białkiem po czym obtoczyć wałeczki w drobno posiekanych pistacjach (nie obtaczałem). Zawinąć w folię i umieścić w zamrażalniku na ok. 20-30 minut. Następnie pokroić na 5-7 mm. ‘plasterki’. Układać na blasze wyłożonej papierem (niezbyt blisko siebie) i piec ok. 10-12 minut w temp. 200°. Wystudzić na kratce i przechowywać w hermetycznym pudełku.

Smacznego!




Ciasteczka dorzucam do akcji Cudawianki:))

piątek, 12 listopada 2010

Makaron z musem dyniowym i kozim serem


No i zaczęło się.. Najwidoczniej wykładowcy uznali, że po luźniejszym październiku (luźniejszym, jak na standardy medycyny;)), czas wziąć się wreszcie ostro za studentów.. I mam..zajęcia na uczelni od rana do wieczora, non stop jakieś koła, zaliczenia, na które kiedyś też trzeba się uczyć, praca w kołach naukowych, a do tego kurs duńskiego, angielski, siłownia.. uff.. no i jeszcze chciałoby się czasem wysupłać chwilę dla znajomych, czy chociażby dla samego siebie.. A kiedy tu niby gotować??? Kiedy piec???

Czasu brak:(((

Dlatego muszę się do czegoś przyznać...bardzo mi wstyd z tego powodu...ale... Doszło do tego, że musiałem czmychnąć z zajęć...żeby przygotować ciasto na jakże rozsławiony piernik staropolski;p Hehe mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał powiedzieć pacjentowi "Wie pan co, niestety nie potrafię Panu pomóc. Gdy prezentowano pańską chorobę...ja robiłem piernik;p"

Dziś jednak nie o pierniku, a o makaronie. I to jakim!! Przepysznym!! Z dynią!! (wszak u mnie sezon ciągle trwa) z kozim serem!! i z mascarpone!!

Tak z kozim! On też idealnie komponuje się z dynią! Tak jak zresztą: ricotta (w lasagne), pecorino (w risotcie), czy gorgonzola (w sałatce;)))

Tyle dobrego na talerzu... A do tego, poza czasem potrzebnym na upieczenie dyni (który można świetnie wykorzystać na powtórkę np. raków płuc; sprawdziłem;)), całość robi się błyskawicznie.

A efekt? Absolutnie przepyszny!!!



MAKARON Z MUSEM DYNIOWYM I KOZIM SEREM
(przepis własny)

*160g makaronu (najlepszy będzie domowy, tagliatelle z tego przepisu, choć i z rigatoni jest pyszny;))

Mus dyniowy:
*500g dyni
*2 szalotki
*oliwa z oliwek
*sól
*pieprz
*suszona szałwia

*1 łyżka serka mascarpone
*1 łyżka serka koziego (twarogowego)
*2 łyżki wody z gotowania makaronu

Wykończenie:
*garstka podprażonych orzechów włoskich
*natka pietruszki
*kilka kawałków koziego serka

Dynię pokroić w 1,5cm kostkę, wrzucić na blaszkę razem z szalotkami. Doprawić solą, pieprzem, szałwią, skropić oliwą z oliwek, wymieszać. Piec ok 25-30 minut w temp. 200stC.

Ugotować makaron.

Do miksera wrzucić ok połowę, upieczonych dyniowych kostek oraz szalotki. Dodać mascarpone, kozi ser, 2 łyżki wody z gotowania makaronu. Zmiksować.

Makaron wymieszać z musem dyniowym, posypać pozostałymi kostkami dyni, orzeszkami. Dodać trochę koziego sera, udekorować natką pietruszki.

Related Posts with Thumbnails