"Studenci medycyny tak mają..nigdy nie mają na nic czasu.
A jak już go mają...to i tak nie potrafią go wykorzystać"
Takie słowa usłyszałem ostatnio od jednego pana doktora podczas moich wakacyjnych praktyk w szpitalu.. Cóż, chciałbym się z nim nie zgodzić...ale coś w tym jest. Od jakiegoś czasu mam już wakacje:))) Sesja zakończona, a teraz, już ostatnie dni praktyk. Tak, wiem, dłuuuugo mnie tu nie było. Pomyślicie: pewnie po masakrycznych egzaminach leży teraz do góry brzuchem i nie chce mu się nawet palcem kiwnąć;)) Otóż nie. Mam wakacje, a ja, zamiast wylegiwać się na słoneczku, rozluźniony, zrelaksowany...biegam spięty całymi dniami, z przerażeniem patrząc na zegarek i licząc 'ile się tym razem spóźnię na kolejne spotkanie?'.. Skąd ten pośpiech? Skąd to spięcie? Ano pan doktor ma rację. Chyba gdzieś w tym całym swoim studiowaniu zatraciłem zdolność do gospodarowania swoim wolnym czasem. Trochę nieudolnie staram się nadrobić wszystkie zaległe spotkania ze znajomymi, które od jakiegoś już czasu odraczałem na 'po sesji'.. I teraz mam, biegam z miejsca na miejsce, ze spotkania na spotkanie, z imprezy na imprezę.. I ciągle nie mam na coś czasu...
A prawda jest taka, że tego straconego czasu już nie da się nadrobić..ale próbować zawsze można;)
Ale dość użalania się nad sobą..do rzeczy.. Tym razem wracam do Was wraz z bułeczkami, które Majanka wybrała do lipcowej edycji Weekendowej Piekarni, z pokaźnych zasobów Liski. Wracam z bułeczkami, niezwykle puszystymi, delikatnie cytrynowymi, słonecznie żółtymi.. Muszę przyznać, że szczególnie ujął mnie ich piękny kolor (wynikający zapewne z użycia prawdziwych, wiejskich jaj), oraz genialny zapach unoszący się w domu podczas ich pieczenia..
Od siebie dodałem jedynie kilka malin dodanych do środka kilku bułeczek, dla pełniejszego smaku, większej wilgotności...i ślicznego wyglądu;))
Dziś tylko tyle.. Biegnę nadrobić zaległości u Was, na Waszych blogach.. Troszkę się tego uzbierało...
Pozdrawiam serdecznie...i obiecuję, że z następnym wpisem nie będę się już tak ociągać;)))
Majanko, dziękuję za wybranie tego smakowitego przepisu...
BUŁECZKI DELIKATNIE CYTRYNOWE WP #81
Ciasto:
* 300 g mąki (użyłem ok. 310g)
* 6 g drożdży świeżych (lub 1 łyżeczka drożdży instant)
* 100 ml mleka
* 60 g cukru
* 60 g rozpuszczonego i ostudzonego masła
* 2 jajka
* skórka starta z 1 cytryny
* 3/4 łyżeczki soli
Do posmarowania i posypania: 1 jajko, płatki migdałów
Ew. kilka malin do włożenia do środka bułeczek
Wykonanie:
Mąkę przesiać, zrobić w niej wgłębienie. Wkruszyć drożdże i rozpuścić je w części mleka wymieszanego z 1 łyżeczką cukru. Pozostawić na 5 minut.
Po wyrośnięciu zaczynu dodać resztę składników, mleko wlewać stopniowo. Wyrabiać ok. 10 min, aby uzyskać miękkie, elastyczne ciasto.
Pozostawić do podwojenia objętości na 2-2,5 h.
Wyrośnięte ciasto położyć na blacie, delikatnie nacisnąć, by odgazować i podzielić na 9 części. Z każdej uformować bułeczkę (niektóre nadziałem malinami) i ułożyć je obok siebie w wysmarowanej masłem blaszce o średnicy 20 cm (użyłem tortownicy o średnicy 16 cm)
Przykryć folią spożywczą i odstawić do wyrastania (około 1,5 godziny).
Bułeczki posmarować jajkiem wymieszanym z łyżeczką wody, posypać płatkami migdałów.
Piekarnik nagrzać do 200 st C (piekłem w 180 st. C), wstawić wyrośnięte bułeczki i piec ok. 30 minut.
Ostudzić na kuchennej kratce.
Smacznego!
